Bookovsky
Hmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm... Od czego by tu zacząć???? Spróbuję może od początku... To czasami daje rezultaty. Hehe. ;-)
Kiedy ja się w sumie zainteresowałem muzyką elektroniczną???? To chyba było tak jakoś w 1990 roku. Rok wcześniej zacząłem tejże muzyki słuchać - i jakoś mnie wciągnęło.
Skoro o słuchaniu mowa, to pierwszą zakupioną przeze mnie kasetą był album Jarre'a "ZOOLOOK". Do dziś uważam tę płytę za genialną... Potem już się posypało. TANGERINE DREAM, KRAFTWERK, KITARO, BILIŃSKI itd... Oczywiście prócz tego tacy wykonawcy, jak KOTO czy LASER DANCE, heh... ;-) Do dzisiaj lubię tego posłuchać. To chyba dlatego, że lubię każda odmianę muzyki elektronicznej. Czego niektórzy nie potrafią zrozumieć. W ciągu tych lat przybywały wciąż nowe nurty elektroniki, jakich słucham, od klasyki do całkiem ciężkich klimatów.
Dziś wygląda to następująco. Kultowe dla mnie rodzaje muzyki to transowa ‘szkoła berlińska' (TANGERINE DREAM, KLAUS SCHULZE, NIGHT CRAWLERS itp.), techno-pop (KRAFTWERK, ELEKTRIC MUSIC) oraz darkwave (DEINE LAKAIEN, DIARY OF DREAMS).
Ale - co ciekawe - za najlepszą płytę muzyki elektronicznej w ogóle, uważam "HEAVEN AND HELL" VANGELISa.
No tak, ale ja ciągle wymieniam artystów zagranicznych, jakbyśmy rodzimych w tej materii nie mieli. A to przecież nie jest prawda. Musicie wiedzieć, ludziska, iż w naszym pięknym kraju na twórcach elektroniki nie zbywa. Przeciwnie. I nadmienić by należało, że są to muzycy dobrzy.
Kiedy po raz pierwszy zorientowałem się, że w Polsce też grają el-muzykę...? Chyba wtedy, gdy ujrzałem albumik Bilińskiego "OGRÓD KRÓLA ŚWITU". Potem długo myślałem, że tylko on działa na tej części polskiego rynku muzycznego. Ale później znalazłem gdzieś składankę DIGITONu "EL-SAMPLER", albowiem miała podobną szatę graficzną. I wtedy okazało się, iż Polaków-elektroników jest dużo!!!!!!
Od tego czasu już celowo poszukiwałem twórczości innej, niż zagraniczna. I tak w pewnym momencie miałem prawie wszystko, co się ukazało. (Teraz już jednakże nie nadążam za wszystkimi el-nowościami w Polsce). Żałuję, ale nie posiadam WSZYSTKIEGO, co kiedykolwiek wydano z polskiej elektroniki, ale nie jest to możliwe; sporo kaset w latach '90 ukazało się TYLKO w obrębie danego miasta. (!!!) Ale generalnie staram się być w posiadaniu jak największej ilości pozycji. (Chodzi o pozycje FONOGRAFICZNE, wy erotomani!!!!!!!!!!!!!! ;-) ;-) ;-) )
Co z tego cenię najbardziej???? Oczywiście nie był bym sobą, gdybym nie wymienił polskiej sceny szkoły berlińskiej, he-he-he... ;-)
Oczywiście TOMEK KUBIAK robi muzykę zajebistą. Co ważne - do dzisiaj!!!!! Podkreślam to, ponieważ większość twórców, których wymienię za chwilę, przeszła na techno, nad czym ubolewam, albowiem jest to strata dla polskiego klasycznego rocka elektronicznego. A inni w ogóle zrezygnowali z muzyki...
Zespół DELIVER również był świetny. Piszę: "był", albowiem jest to kolejna grupa już nieistniejąca. Też wydane przez DIGITON.
DANIEL BLOOM i jego album wydany w X-SERWISie także jest doskonały. I on zaczął z kumplami robić tekkno, lecz akurat on mimo to nie porzucił - na szczęście - elektroniki.
Inną grupą, która przed przerzuceniem się na techno, nagrała świetną kasetę w stylu szkoły berlińskiej, to KEY FOLLOW.
Na szczęście pozostało jeszcze wielu aktywnych berlinerów, takich jak: POLARIS, 3N, Adam Bownik, Tomek Zawadziński itp.
Inni polscy el-muzycy ze wszech miar godni polecenia, to:
CYBORG
MICHEL DELVING (to zespół wbrew pozorom)
SŁAWOMIR SIKORA
ANDRZEJ SZYMALSKI
OCEAN (też zespół)
KERYGMA
MIKOŁAJ HERTEL
EQ
WŁADYSŁAW KOMENDAREK
AKRUX
IRENEUSZ DREGER
KORNELIUSZ MATAUSZEK
PIOTR GRINHOLC
MAREK MANOWSKI
X-RAY
SUI GENERIS
DARIUSZ KALIŃSKI
MARIGENE (zespół)
TADEUSZ GRABOWSKI
Jerzy Gruszczyński
MRQS
TOMASZ ZAWADZINSKI
EL_VIS
i inni...
Zapewne kogoś pominąłem... Ale naprawdę sporo tego do zapamiętania... W każdym razie celowo nie wymieniałem Bilińskiego, gdyż jego muzyka powinna być znana każdemu ;) .
Trochę odszedłem od tematu... No nic, nawracamy. Jak już wspomniałem, grać zacząłem w 1990 roku. Do dziś mam maluteńki samplerek CASIO SK5, na którym rozpocząłem naukę gry tudzież kompozycji. Uczyłem się wszystkiego sam, jedni twierdzą, że to dobrze, inni - że źle.
Wszystkie swoje dokonania nagrywałem na taśmy, więc mam je do teraz. ;-) Śmiesznie ich czasem posłuchać. ;)
Parę razy dokładałem coś do mojego instrumentarium, ale wciąż były to zwykłe zabawkowe klawisze dla dzieci. Tak to bywało we wczesnych latach '90, hehe... ;)
Kiedy uzyskałem dostęp do czegoś znacznie lepszego, co dla mnie było szczytem marzeń, natomiast dla niektórych bogatszych osób - śmieciem nie wartym nawet uwagi, po raz pierwszy mogłem stworzyć coś, od czego słuchania moi znajomi nie dostawali drgawek. Używałem tego sprzętu przez dwa lata, ucząc się, jak wyciągnąć ze słabego hardware'u jak najwięcej. Jeśli sprzęt nie jest porządny, dobry musi być człowiek.
Udało mi się zmusić mój instrument do takiego brzmienia, że firma DIGITON zgodziła się wydać moje dokonania. W ten sposób, na złym, a na dodatek nieswoim sprzęcie, wydałem album "UKŁAD SŁONECZNY - NASZYJNIK BOGA". Nie jest to wspaniała muzyka. Ale i tak dobrze, że nie zwróciłem się do firmy rok wcześniej, bo zaiste - dużo gorsze wtedy rzeczy robiłem!!!!! :-)
Piszę to, albowiem miałem taki zamiar, lecz, na szczęście, nie udało mi się go zrealizować. :-)
Materiał na "UKŁAD..." skończony był w 1994 roku, a nie - jak pisze DIGITON - w 1995. Z resztą nie dziwię im się. Trzymali materiał przez dwa lata, zanim go wypuścili, więc chcieli to jakoś zatuszować.
Przez ten czas zdążyłem założyć zespół GEIGER BOX, grający electro/techno-pop, o którym to zespole możecie poczytać, korzystając z linków.
Później kupiłem wreszcie swój pierwszy poważny złom ;-) który mam do dzisiaj. Piszę: "poważny" i faktycznie wtedy był to dla mnie synth doskonały i niezwykle drogi, chociaż oczywiście przez muzyków zamożniejszych byłby wciąż wyśmiewany niemiłosiernie. Ale nie ma co gadać, tylko działać. Cała pierwsza połowa koncertu, jaki zagrałem na ZEFie '98, w Piszu, była grana tylko na owym tajemniczym sprzęcie, którego nazwy nie wymieniam. Bo mnie jeszcze ktoś zlinczuje. A ludziom się podobało, delikatnie mówiąc.
I „Sen Paranoika" na tym powstał - i słuchać się da. ;)
Cóż, choć teraz mam nowy sprzęt, który wygląda, jak gówno, ale gra, jak złoto, to przygody z poprzednimi instrumentami nauczyły mnie, że NAJWAŻNIEJSZY JEST CZŁOWIEK I JEGO UMIEJĘTNOŚCI. Reszta schodzi na plan dalszy. Każdy, kto twierdzi, iż w elektronice maszyny grają same, bez udziału człowieka, jest idiotą. Wiem o tym, ponieważ wiele godzin spędziłem, ręcznie mozolnie wpisując to, co inny robi, włączając arpegiator.
Co dzieje się u mnie aktualnie???? Co będzie w przyszłości???? Po pierwsze kupiłem nareszcie rozsądny komputer z niezłą kartą dźwiękową. Całość, plus wyjście cyfrowe, daje mi komfort pracy oraz jakość dźwięku, o jakich wcześniej mogłem tylko marzyć. Całkiem fajnie da się na tym udawać analogi. :-)
Z pomocą omawianego złomu zagrałem już parę koncertów na różnych festiwalach elektroniki. I działa. Nagrałem płytę „ANALOGy", album GEIGER BOXu podobnie. Przygotowuję kolejną płytkę w stylu berlińskim - „Book Of Sky"... Ciągnę anonimowo kilka projektów elektronicznych... Coś się jednak dzieje w tej elektronice. ;)
To dobrze.
I to chyba wsjo... ;-)
Źródło: strona oficjalna artysty, materiał umieszczony za zgodą autora, więcej szczegółów na stronie
http://republika.pl/hooyprg/
Bookovsky
« powrót