Olsztyńskie Lato Artystyczne
Elektroniczne Pejzaże Muzyczne 2007
Niewiele brakowało, a nie skorzystałbym z tegorocznego programu Elektronicznych Pejzaży Muzycznych 2007. Ale uruchomiwszy wszelkie dostępne zasoby determinacji pokonaliśmy negatywne statystyki i dotarliśmy stałą ekipą na dziedziniec Olsztyńskiego Zamku, na 2 minuty przed rozpoczęciem spektaklu.
Byliśmy mile zaskoczeni sporą ilością słuchaczy, mimo wielu konkurencyjnych imprez muzyczno - kulturalno - rozrywkowych w samym Olsztynie i okolicznych miastach.
Scena w tym roku wzbogacona została o dodatkowe elementy dekoracyjne w stylu sprasowanych w klocki puszek po piwie czy kamienną, stojącą z boku babę. I chyba więcej sprzętu nagłaśniającego widziałem na scenie. Niezależnie od występów żywych aktorów, na ekranie cały czas trwała ciekawa projekcja obrazów nasuwających najróżniejsze skojarzenia.
Po dość pompatycznej zapowiedzi przypominającej o koncertach Klausa Schulze w Polsce w 1983 roku i atmosferze tamtych lat, pojawia się pierwszy muzyk: Marcin Siwiec grający jako Amee Agaru. Kilka kompozycji trwających ok. 30 minut połączono klamrą tytułów ujawniających buddyjskie fascynacje autora.
Jaką zagrał muzykę? Najprościej będzie gdy napiszę: przyjemną dla ucha. Optymistyczną i relaksacyjną. Dość różnorodną i ciepłą. Prywatnie autor trenuje aikido, lecz jego twórczość pozbawiona jest jakiejkolwiek agresji. Potrafi zagrać typowo użytkowo i ciekawie zaimprowizować fortepianową solówkę. W celu przypomnienia sobie klimatu jego dokonaą odszukałem stronę WWW Marcina. Znajdziecie tam odnośniki do próbek muzyki Agaru zamieszczonej w sieci i to co on sam mówi o sobie.
Jako kolejny na scenie wystąpił Gandalf. Nie, nie, to nie pomyłka. Znaczy się, chciałem napisać: wystąpił 'polski Gandalf' czyli Andrzej 'Andymian' Mierzyński z trochę skróconym materiałem z nowej płyty 'Scarecrow - Passion of Survival'. Słuchając tych nagrań można zauważycę zż Andrzej konsekwentnie rozwija swój wcześniejszy sposób widzenia muzyki nadając jej kolejną, coraz bardziej dojrzałą formę.
Wychowany między innymi na rocku progresywnym i płytach koncepcyjnych tworzy barwne opowieści inspirowane naturą (co ujawniają tytuły poszczególnych utworów np. Łąka - Królestwo Ptaków, Wiatr - Podstęp i Chłód, Deszcz - Fałsz i Woda itp.)
Silne są też związki Andymiana ze światem teatru. Ilustracyjność tej muzyki doskonale współgra z mocną ekspresją typową dla grup teatralnych. Mieliśmy tego próbkę w sobotni wieczór.
Zaproszona około dziesięcioosobowa ekipa teatralna z Ostródy Zmysł, we fragmentach swojego programu spleciona niczym grupa Laokoona, w rewelacyjny sposób dostosowała się do muzycznych pomysłów Andrzeja uzupełniając niejako muzykę i wypełniając część wizualną widowiska. Fascynujące! (Paradoksalnie, aby docenić zespół z mojego rodzinnego miasta, musiałem wyjechać do Olsztyna.)
Dodatkową okrasą (jakiej nie usłyszałem na płycie) były wokalizacje Eli Mierzyńskiej na początku i końcu występu Andymiana. Niesamowity, o dużej skali głos! Andrzej wspomniał mi, że mają już połowę materiału na nową, wspólną, podwójną płytkę, więc znowu jest na co czekać.
Jako ostatni wystąpił Yarek - Jarosław Degórski, muzyk, który jak myślę - umiałby zagrać wszystko co trzeba i jak należy. Przed wyjazdem posłuchałem zawartości trzech jego płyt aby mieć jakieś pojęcie co mogę usłyszeć na koncercie i zdziwiłem się uniwersalnością jego nagrań. Na olsztyńskim dziedzińcu podobnie jak i Marcin Siwiec, zagrał sprawnie i przystępnie czyniąc kolejny krok w popularyzacji gatunku El-muzyki na tych terenach kraju.
Jak sam przyznał w późniejszej rozmowie (wspomnieliśmy między innymi o jego archiwalnej juz kasecie 'Hologram'), wypływa na szersze wody muzyki bardziej popularnej i będzie niedługo grał trance przed dużą masową publicznością. I na pewno dopnie swego, bo zrobił na mnie wrażenie niesamowicie konkretnego i konsekwentnego człowieka. Powodzenia!
Na zakończenie koncertu trzej artyści zagrali razem.
Wszyscy mieli sutą oprawę wizualną znaną z poprzednich edycji EPM.
Na pewno jest to słuszne, gdyż dla przypadkowego słuchacza nie obytego z tym niszowym jednak gatunkiem, samej muzyce może ciężko byłoby się obronić. W przypadku Jarka Degórskiego dodatki trochę zasłoniły postać muzyka. Ale atmosfera była bardzo ciepła i przychylna, czuć było że powoli wzrasta akceptacja dla takiej muzyki w naszym kraju. To ważne.
W zamkowej kawiarence można było kupić płytki Andymiana i Yarka. I dostać darmową kasetę z wydawnictwa Michała Bukowskiego.
Wracając do domu rozmawialiśmy z Jackiem o charakterze granej obecnie przez polskich elektroników muzyki. Jest ona generalnie dość optymistyczna w treści i radosna. Jacek, gdy mu wspomniałem o wątkach psychodelicznych i neurotycznych występujących w El-muzyce w latach 70 ub. wieku a nieobecnych szerzej w naszej rodzimej twórczości, ciekawie tłumaczył to podpierając się osiągnięciami astronomii i techniki (że ludzkość zbadała już trochę lepiej wszechświat i nie ma czego się bać jak 30 lat temu). I tak w pogodnym nastroju około pierwszej w nocy dotarliśmy szczęśliwie do domu.
Warto było wyjechać i tego wszystkiego wysłuchać i obejrzeć. Zastanawiamy się kogo Andymian zaprosi za rok i czy przebije po raz kolejny atrakcyjność performance. A może po prostu da nam kolejną porcję przyjemnych wrażeń?
Dziękujemy.
DiKey
Fot. Wiesiek Głownia
DiKey
« powrót