muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Kruszwica, 1-3 maja 2007

Elektroniczny Woodstock 2007

Wszystkie drogi prowadzą do Berlina

Jak poprzedniego roku byłem w Kruszwicy od pierwszej do ostatniej chwili imprezy. Pierwsi muzycy, Jarek Degórski i Tomasz - Nerious - Szymański, przybyli już 30 kwietnia, pozostali wykonawcy pojawili się 1 maja. Niestety Daniel Bloom, zatrzymany sprawami rodzinnymi, nie mógł zaszczycić swoją obecnością festiwalu, co jest dla mnie i wielu innych słuchaczy wielką stratą, ale tak się nieraz w życiu układa. Z przykrością stwierdzam, że z winy ekipy nagłośnieniowej, która praktycznie pojawiła się na półtorej godziny przed pierwszą oficjalną jam session, muzycy nie mieli możliwości przygotowania się i zestrojenia ze sobą. Jednak mimo wszelkich przeszkód artyści zagrali pierwszą sesje o planowym czasie W muzyce dominowały klimaty oldscoolowe głównie związane ze szkołą berlińską. Sesja niestety trwała niespełna 1,5 godziny i można ją było raczej potraktować jako rozgrzewkę.

Ci, którzy kochają muzykę

2 Maja był już prawdziwie udanym dniem. Obfitującym w dwie sesje jam'we oraz koncert solowy Władysława Komendarka, pod Mysią Wieżą. Podczas popołudniowej jam session ujawniła swoje możliwości Aleksandra Bryl - odkrycie Władysława Komendarka, która miała okazję sprawdzić się w pierwszym swoim jam'ie. Sesja charakteryzowała się transowo-berlińskim brzmieniem, była prawdziwie spontanicznym zdarzeniem, a tak "a zagramy sobie" i efekt był znakomity, jednak poznać go było dane tylko osobom, które były na miejscu w tym czasie sesja nie była rejestrowana.
Zagrali, Adam - Mr.Smok - Bórkowski, Jarosław Degórski oraz Alexandra Bryl. Kto był ten nie żałował.
O godzinie 18:00 rozpoczęła się prezentacja multimedialna poprzedzająca oficjalną jam session, na której stawił się stawili wszyscy muzycy. Założeniem sesji było zagranie w klimacie trance, techno, elektro (nova electronica). Jednak wszystkie drogi prowadzą do Berlina :) . Po kilku minutach z lekko trasowego grania zaczęły wyłaniać się coraz śmielsze linie arpegatorów, które po kolejnych kilkunastu minutach zawładnęły muzyką. Ta sesja po raz kolejny uświadomiła wszechstronność i umiejętność łamania stylów, przez muzyków którzy są otwarci na nowe brzmienia i zarazem, jakby na to nie patrzeć silne zakorzenienie w klasyce gatunku.

Schizofreniczna transformacja

Te słowa zaczęły mi się cisnąć do głowy, już po kilkunastu minutach ostrego, transowego koncertu. Przyzwyczajony do klasycznych mrocznych, nieraz, brzmień, jakie Władysław Komendarek prezentował nam w latach '80 i wczesnych '90 byłem zaskoczony aż taką metamorfozą, przez godzine tempo nie zdało się spadać poniżej 140. była to silna dawka mocnego uderzenia dla miłośników muzyki klubowej.


Finał

Tradycyjnie o godzinie 18:00 wprowadzono słuchaczy w klimat koncertu prezentacją multimedialną, podczas której zaprezentowany był klubowy koncert Władysława Komendarka, który odbył się 10-03-2007 w klubie Crossem, można było także obejrzeć teledyski Jarosława Degórskiego, miedzy innymi wideoklip "Władza", który nie został dopuszczony do publicznej emisji w TV ze względu na niewygodną politycznie treść w nim przekazaną. Hmmm podobno żyjemy w wolnym kraju, czy aby na pewno?
Po około godzinnej przerwie rozpoczął się koncert finałowy, który był tradycyjnie prezentacją solowych kompozycji muzyków. Na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem występy Aleksandry Bryl, która śmiało poszybowała w dynamicznym lekko transowym tempie.
 
Adam Bórkowski poszukiwacz brzmień, ujął mnie swoim Dotkniętym przez Boga. Utwór jest Dedykacją dla Boba Mooga, skomponowaną na II edycje projektu CES. Kompozycja jest mieszanka stylów oraz klimatów. Poniesieni nawoływaniem, tybetańskich mnichów znaleźliśmy się na usłanym arpegami "berlińskim dywanie" Kompozycja została żywiołowo, już podczas jej trwania, pochwalona owacjami i słusznie.

Zaskoczeniem nie tylko dla mnie był berliński występ Konrada Kucza, spodziewałem się raczej czegoś w klimatach ambientowych.

Prezentacje zamknął godzinnym koncertem Władysław Komendarek, prezentując swoje wczesne nagrania przedstawiane w dawnych audycjach Jerzego Kornowicza. Występ był bardzo dynamiczny, muzyka bardzo mieszana wręcz psychodeliczna, wzbogacona efektami laserowymi. Imprezę zamknęła ostatnia jam session będąca stylistycznym podsumowaniem imprezy.

Ja miałem to szczęście, podobnie jak w poprzednim roku uczestniczyć w codziennym życiu artystów. Nasze dni nie kończyły się na wyłączeniu sprzętu, ale trwały jeszcze długo. przy w wspólnym stole rozmawialiśmy o muzyce, o przeszłości i przyszłości Elektronicznego Woodstocku, oraz o wielu innych sprawach, nieraz spać kładliśmy się dopiero jak, swym zalotnym śpiewem, ptaki przypomniały nam o nadchodzącym świcie... Te wspólne wieczory były wspaniałym dopełnieniem do wysłuchanej muzyki. To jest całkiem inne doznanie, niż to jak człowiek przychodzi na koncert, wysłucha, poklaszcze i wraca do domu, do szarej codzienności.


Podsumowanie


Imprezę uważam za udaną mimo wszystkich komplikacji i niedociągnięć ze strony gospodarza. Liczy się w końcu muzyka...

Szkoda też że niektórzy wykonawcy potraktowali festiwal bardziej jak wycieczkę krajoznawczą niż jak spotkanie muzyczne...


Podziękowania

Tu dziękuję Jarkowi Degórskiemu, który mimo wielu utrudnień, wręcz szokujących sytuacji spowodowanych ludzką ignorancją i niekompetencją, potrafił do końca zadbać o wspaniały klimat imprezy.





Rubycon

« powrót