Olsztynek, 29 kwietnia 2007
Zamęt
Gdy dotarła do mnie wieść o koncercie
Andymiana i Vandersona w Olsztynku autentycznie się ożywiłem.
Nadplanowa elektroniczna impreza, czy to nie fantastyczne? I na dodatek tylko 30km drogi. Nie wymagam od życia zbyt wiele i
doceniam takie niespodzianki. Skonsultowałem więc precyzyjny termin
wyjazdu z Jackiem JotDe, ubraliśmy się z żoną ciepło i w drogę!
Olsztynek sam w sobie jest niewielką miejscowością, więc jak już tam
wjechaliśmy, bez problemów dotarliśmy do zamku. Na skromnym dziedzińcu zastaliśmy masę podekscytowanej młodzieży
należącej do kilku grup teatralnych i bohaterów wieczoru kręcących się
wokół aparatury. Andrzej na nasz widok wyraźnie się ucieszył, zamieniliśmy kilka zdań i
poszukaliśmy sobie ławeczki jako punktu obserwacyjnego.
Koncert rozpoczął się około 20.15, co specjalnie nikomu nie
przeszkadzało.
Muzyka Andrzeja Mierzyńskiego - Andymiana, po raz kolejny sprawdziła
się doskonale jako dźwiękowa oprawa większego widowiska.. Na koncercie
jest z nią trochę inaczej niż z domowym odczytem kompaktowego krążka.
Wydaje się być nie tylko głośniejsza ale i bardziej monumentalna.
Charakterystyczny klimat rozleniwionego strumienia zdarzeń, w
estradowej demonstracji nabiera cech bardziej mistycznych. Ciekawe,
niby to samo, ale jednak w inny sposób się przyswaja.
W trakcie jej słuchania uświadomiłem sobie dlaczego właściwie lubię
koncerty. Nawet najlepsze słuchawki nie zastąpią tej szczególnej atmosfery
misterium jaka towarzyszy występom na żywo.. I nie chodzi tu bynajmniej
o to, aby bas wgniatał żebra w mięsień sercowy, czy o niewątpliwą
wyższość głośników koncertowych nad domowymi. Nie jest też szczególnie istotne, czy muzyka jest tworzona na bieżąco,
czy leci z playbacku. Chodzi o klimat jaki jest tworzony przez zespół współpracujących ze
sobą artystów różnej maści. To jest te nieuchwytne „coś" które
pragniesz zrozumieć i zabrać ze sobą.
Do całości dopasowana była również część druga koncertu. Maciej Vanderson Wierzchowski na zasadzie kontrastu do dość
kontemplacyjnej twórczości Andrzeja zagrał tradycyjny Berlin. Muzykę
przy której - w chwilach bardziej dynamicznych - można było nawet
potańczyć.
Dla osób którym eksperymenty Andymiana mogły się wydawać zbyt ambitne,
Maciejowa muzyka stanowić mogła odskocznię do pełnego zrelaksowania.
Choć nie był to jakiś el-pop, rzecz jasna.
Formuła przedstawienia nie różniła się specjalnie od tego co można było
oglądać rok temu w Olsztynie. Po prostu: coś co się skutecznie
sprawdziło w jednym mieście, warte jest powtórzenia w innym. To dobry
pomysł. Mam na myśli schemat performance typu „światło i dźwięk".
Jak słusznie zauważył Jacek, dwa lata temu w Olsztynie, część
przypadkowej publiczności wykruszyła się w trakcie koncertu, co rok
później w przypadku zastosowania dodatkowych elementów
wizualno-teatralnych przestało być problemem. Olsztynecka publiczność, choć może niewielka ilościowo, okazała się być
wdzięczna i oklaskami reagowała przy szczególnie ciekawych
wydarzeniach. Tym bardziej, że dziewczęta operujące chorągwiami były pełne zapału i
inwencji a niesamowite zabiegi ekwilibrystyczne z kulami ognia - tak,
to wymagało wcześniejszego treningu i konkretnych umiejętności. A gdy później dołączyli szczudlarze, udowodnili że zamkowy bruk nie
jest dla nich żadną przeszkodą w realizowaniu ich artystycznej wizji.
Nie sposób nie wspomnieć też o poetyckich deklamacjach czystym, mocnym
głosem Elżbiety Mierzyńskiej o aniele, którego nie odda już nikomu (taką treść przynajmniej zapamiętała moja żona). Całość trwała mniej niż półtorej godziny, więc jak na tak krótki okres
czasu wypełniaczy akustyczno-wizualnych było co niemiara.
Mieliśmy też sporo czasu aby po koncercie zaspokoić swoją ciekawość w
rozmowach prywatnych z artystami. Andrzej powiedział mi że kończy
materiał na nową płytę, przypomniał o kolejnych elektronicznych
imprezach na najbliższe miesiące, a Maciej umożliwił bliższe
przyjrzenie się swojej elektronicznej aparaturze. Mimo paskudnego zimna rozstaliśmy się bardzo ciepło.
Kolejne miasteczko mogło bliżej poznać El-muzykę, a my mogliśmy
wzbogacić siebie o nowe doświadczenia.
Następny koncert już w lipcu w Olsztynie!
pzdr.
DiKeyDiKey
« powrót