Łosowski - Zaczarowane Miasto - Łeba
Koncert Łosowskiego był moim pierwszym koncertem el-muzyki od dziesięciu lat jak i pierwszym koncertem Łosowskiego, na którym miałem okazję być.
15 sierpień 2009 - sobota około godziny 22:00. Godzinny poślizg tylko zaostrzył mój apetyt na doznania, które czekały tuż tuż by powalić mnie na kolana....
Na początku - intro - pulsacyjny magnetyzujący motyw z syntezatora w zupełnej ciemności, delikatne światło przebijało się przez czerń tej niesamowitej nocy...
Pożniej ledwo dostrzegalne cienie za sprzętem, powolne okrywanie sceny światłem i START! "Bez ograniczeń energii" rozpoczyna energetycznie spotkanie z niepowtarzalną oryginalną muzyką Łosowskiego. Na prawo Tomek Łosowski na bębnach, po lewej w swoim kwadracie magicznych skrzynek - sam on - Sławomir Łosowski. Oczywiście okulary niezmienne od lat...
Perfekcyjnie dopracowane szczegóły, synchronizacja światła laserów no i to nagłośnienie 'SL Sound'... Można tylko oddać się tej energii, wspomnieniom do tamtych lat, kiedy to powstawały utwory jak "Wspomnienia z pleneru". Sławek przed każdym utworem opowiada nam historię utworu, dialog z publicznością przeplatany kompozycjami instrumentalnymi i piosenkami śpiewanymi przez Zbyszka Fila.
Podczas koncertu słyszelismy nowe utwory z płyty "Zaczarowane miasto", jak "Czerwień i czerń", "Casablanca - ramadan" w nowej wersji, nie zabrakło hitów takich jak "Za ciosem cios", "Słodkiego miłego życia" ," Przytul mnie", "Nowe narodziny". Podczas bisów wysłuchaliśmy takie smaczki jak "Komputerowe serce".
Publiczność w Łebie bawiła się bardzo dobrze, sam artysta stwierdził, ze grało mu się dobrze. Łosowski bisował trzy razy i zmartwił nas pan konferansjer, który o 24:00 powiedział ze już naprawdę koniec tego dwugodzinnego spotkania.
Sławek Łosowski był zawsze otwartym człowiekiem, który szanuje swoich słuchaczy, fanów, a do tego jest bardzo skromnym człowiekiem.
Kilkanaście minut po koncercie spotkaliśmy się w Bibliotece Miejskiej, gdzie dyskutowaliśmy ze Sławkiem między innymi o wrażeniach z koncertu, ciekawostkach powstawania utworów, czy tych charakterystycznych barw... Czas płynąl bardzo dobrze ale i bardzo szybko w bardzo dobrym towarzystwie... Na koniec oczywiscie autografy, wspólne pamiątkowe zdjęcia....Około drugiej w nocy pożegnaliśmy się podekscytowani niecodziennym spotkaniem.
Marek Kwiatkowski -
« powrót