muzyka elektroniczna, el-muzykamoog


zobacz galerię zdjęć »
fot: Krzysztof Wiśniewski i Wiesław Głownia

Cekcyn 2007

The Day of Electronic Music

Cekcyn, miejsce do którego zmierzaliśmy, miejsce Festiwalu "The Day of Electronic Music Cekcyn 2007". Dotarliśmy w przeddzień festiwalu.

Electronic Revival jako gospodarz imprezy czynił honory. Wśród zaproszonych gości byli: m.in. przedstawiciele Estrady i Studia, Midimanii, Jarek Degórski, Machine Brothers, Marek Biliński, z pewnym opóźnieniem powitaliśmy Rubycona i Remiego Mierzickiego.

Było jadło i to co z reguły towarzyszy temu, czyli homor, rozmowy, śmiech, pamiątkowe zdjęcia. W sielskich nastrojach udaliśmy się na spoczynek, przecież następnego dnia nie mniejsze wrażenia na nas czekały.

Dzień festiwalu, Cekcyn, jezioro, rozstawiona scena i próby, niewielkie spóźnienie czasowe, co wykorzystałem na pobliskie zwiedzanie okolicy, która okazała się całkiem przyjemną.

Próby - wiadomo najlepsza część, zabrakło jednej fazy, a także były mniejsze kłopoty z nagłośnieniem. Z głośników sączyła się leniwie melodia. Próby rozpoczeły się z opóźnieniem. Marek Biliński podczas prób wykonał fragment kompozycji, zupełnie nowej czym podsycił oczekiwanie.

Z obecnych oprócz wcześniej wymienionych z listy dotarli na miejsce: JotDe, 3N, Piotr Sułkowski, Andrzej Mierzyński, Vanderson, Nerious, Spawngamer.

Koncert rozpoczął Remi Mierzicki zadebiutował na festiwalu Zef 2003 - reaktywacja, do tej pory nagrał dwie płyty. Kompozycje, które zaprezentował zaostrzyły apetyt na tyle, że zdecydowałem się zakupić autorskie CD, niestety bezskutecznie poszukiwałem ich na stoiskach. Krótkie formy, pełne dynamiki, ekspresji, melodyjne (Remi jest samoukiem!) rozgrzały zebraną publiczność. Należy dodać, że publiczność sięgnęła nawet 1500 osób, jednak aura, która przekształciła się w koszmar organizatorów, wyludniła widownię do ok. 500 słuchaczy.

Kolejni na scenie pojawili się Machine Brothers. Zespół o którym nic nie słyszałem, tym bardziej mnie zaskoczyli, i nie tylko mnie muzyka porywająca, w swych kompozycjach wykorzystali m.in. kontrabas (jako pierwsze dźwieki kompozycji), gitary elektyryczne, były i sekwencery, nastrój niepokoju, szkoda tylko, że tak krótko. Zespół tworzy trzech muzyków przyjaciół, którzy pracują ze sobą w jednej firmie: Piotr Dygasiewicz, Darek Śliwa i Wojtek Jelicz. Muzyka jaką zaprezentowali była rytmiczma, ciekawa! Czekamy na więcej, z pewnością niejeden raz usłyszymy o tym zespole. Skojarzenia były jednoznaczne, przecież oni grają jak Tangerine Dream!

Na scenę powrócił Remi Mierzicki ze swoimi kompozycjami. Jak do tej pory festiwal nie zawiódł. Muzyka była różnorodna, melodyjna, pełna ekspresji i pasji.

Electronic Revival - gospodarze pomimo strug deszczu wylewajacej się za kołnierz zagrali mocny koncert. Nastroje dopisywały - słowa ze sceny: "Taki deszcz to nie deszcz" wywoływały ogólna poprawę humoru. Electronic Revival sprawili, wielką radość swoją muzyką, rozpoczęli od dynamicznej przeróbki Magnetic Fields, kompozycje z debiutanckiego dwupłytowego albumu "Przebudzenie" na żywo brzmiały jeszcze lepiej. Marcin Chmara i Tomasz Florek wiedzą jak rozgrzać publiczność. Zagrali też cover klasyki muzyki elektronicznej - zagadkę konkursową. Odbiór był na zasadzie, gdzieś ja to już słyszałem, wielu miało kłopot z odgadnięciem kto był kompozytorem wykonywanej kompozycji, ale podpowiedź rozwiązała wszelkie dylematy - Jan Hammer (można było wygrać płyty zespołu). Zagrali też kompozycję zupełnie nową, w której użyczyli swoich wokali! Marcin się obawiał jak "wypadną" - zupełnie niesłusznie - wielkie brawa. Kompozycja wspaniała. Warto wspomnieć o pióropuszach ogni sztucznych towarzyszących całej imprezie.

Na sam koniec gwiazda - Marek Biliński. Zagrał to co zazwyczaj gra na koncertach, był "Dom w dolinie mgieł", nieśmiertelna "Ucieczka z tropiku", "Porachunki z bliźniakami".

To co było swoistą nowością to to, że pan Marek zmieniał barwy instrumentów, "w locie" dostrajał, co nie wyszło większości kompozycji na dobre. Było wiele pomyłek (to co na koncertach lubimy), kompozycje dobrze znane przez to były inne, lecz niedosyt pozostał. Na koniec nowa kompozycja "Czad" z nadchodzącej powoli nowej płyty (podobno na jesieni). Mocna rockowa, z wokalizami, jesli tak ma wyglądać nowy materiał, będzie to wielkie zaskoczenie dla sympatyków Marka Bilińskiego.

Podsumowanie: Festiwal nad wyraz udany, muzyka wspaniała (z małymi wyjątkami), pomimo wszelkich kłopotów z aurą, nastroje dopisywały, publiczność reagowała żywiołowo. Było stoisko z płytami, niestety nie wszystkich wystepujących muzyków, a szkoda, gdyż było wielu chętnych do nabycia płyt po usłyszeniu koncetrowych kompozycji.

Za organizację należą się wielkie brawa i podziękowania, co też czynię.

Cekcyn staje się kolejnym miejscem na mapie wędrówek sympatyków muzyki elektronicznej. Oby sił starczyło organizatorom. Do zobaczenia za rok!




Yaroo
30 lipca 2007

« powrót