muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Jean Michel Jarre - Oxygene

Jean Michel Jarre

Oxygene

rok wydania: 1976

I pomyśleć że Jean Michel Jarre miał problemy z wydaniem tego materiału! A tymczasem to jeden z najbardziej charakterystycznych i popularnych albumów muzyki elektronicznej wszechczasów! Odmienny od chłodnego futuryzmu Kraftwerk i bardziej kosmiczny i przestrzenny niż Tangerine Dream zaskakiwał silnie melodyjnym brzmieniem i kreacją muzycznych pejzaży.
Kluczowe komponenty sukcesu tej płyty to znakomicie wykorzystanie instrumentarium (choćby Eminent-310 Unique organ) , fantastyczne użycie efektów echa i dźwiękowych generowanych przez VCS i AKS i genialne realizatorsko niesamowite efekty stereofoniczne.
Ten album to znak firmowy Jarre`a.
Już pierwsza część powala klimatem jaki wytwarza ta muzyka - podniosły, metafizyczny ale nie mroczny nastrój. To jakby kosmiczno - przestrzenna nirvana oblana dźwiękami - nastrojowe preludium do porywającej w intergalaktyczną podróż części drugiej - przed nami całe piękno kosmosu - mijamy czerwone karły, pulsary, roje meteorytów - przepiękna, wyważona i w stu procentach dopracowana muzyka. Część trzecia to jakby spięcie tej potrójnej suity - spokojnie - dynamicznie - spokojnie - bardziej jednak doniośle. Część czwarta - chyba najbardziej znany kawałek elektronicznej muzyki w ogóle. Oparty na kilku melodyjnych akordach - ale jak zaaranżowany i jak wspaniale wsparty podkładami! Część piąta - składa się z dwóch części - pierwsza - odzwierciedlenie kosmicznej pustki - prawie brak linii melodycznej  i jakby swobodny przepływ dźwięków - im dalej jednak w las tym pojawia się zamiast dysonansów coraz więcej harmonii, która nagle przekształca się w feerię muzycznej galopady - jedno z najciekawszych wykorzystań stereo w historii muzyki - słynne przejścia zamian kanałami poszczególnych podkładów robi wrażenie do dziś - główny motyw pojawiający nagle - poraża mnie nadal - ten jakiś taki przenikliwy, chwytający za serce dźwięk i zakończenie z falami rozbijającymi się głucho o skałę i samplami popiskiwań mew to jak dla mnie najpiękniejsza część tej płyty.
Końcowy fragment to znowu przeciwstawność na której JMJ oparł płytę - spokojny, nastrojowy utwór mniej jednak przestrzenny od pozostałych.
Bardzo systematycznie ułożone struktury tej muzyki tworzą jej moc - olbrzymia siła tkwi też w tym, że JMJ nie udziwniał kompozycji tworząc esensjonalnie krótkie utwory kumulujące wszystko,  co podpowiadała mu muzyczna wyobraźnia w sposób, który pozwalał się nacieszyć poszczególnymi dźwiękami do momentu kiedy zaczęłyby nużyć. To grzech wielu twórców,  którzy nadmiernie eksploatują pewne pomysły które zamiast brzmieć świeżo po 10 minutach powodują ból głowy. Siłą „Oxygene" jest to, że jest przyjaźnie nastawiona na słuchacza,  który przy kolejnych przesłuchach może odnajdywać następne smaczki a jego wyobraźnia tworzyć coraz to inne wizje.
Zasługą Jarre'a jest to ze muzykę el rozpropagował w świecie wyrywając ją z niszowego gatunku przeznaczonego dla niewielkiej, elitarnej grupy słuchaczy.
Jak nośna i jak rewolucyjna była ta muzyka niech świadczy olbrzymi boom na podrabiaczy stylu JMJ - do dziś wiele płyt w sklepach netowych zamiast opisu nosi krótką etykietę wyjaśniającą wszystko -jarrish.
Ale mistrza nie jest w stanie nikt podrobić - co by nie pisać , Jean Michel Jarre ma wielkie zasługi dla el muzyki i obszczekiwanie jego dokonań IMHO jest śmieszne - jego miejsce jest równorzędne obok Tangerine Dream, Klausa Schulze, Vangelisa.

 
1. Oxygene, Pt. 1 Jarre (7:40)
2. Oxygene, Pt. 2 Jarre (8:08
3. Oxygene, Pt. 3 Jarre (2:54)
4. Oxygene, Pt. 4 Jarre (4:14)
5. Oxygene, Pt. 5 Jarre (10:23)
6. Oxygene, Pt. 6 Jarre (6:20)

Instrumenty:
ARP Synthesizer
AKS Synthesizer
VCS Synthesizer
RMI Harmonic Synthesizer
Farfisa Organ
Eminent
Mellotron
Rhytmin' Computer


spawngamer

« powrót