Kraftwerk
Electric Cafe
rok wydania: 1986
Ten album podzielił zarówno krytykę jak i fanów i do dziś budzi kontrowersje i skrajne emocje.
Tak naprawdę to post produkcja po bardzo oczekiwanym, a przekładanym jeśli chodzi o termin wydania albumie mającym nosić nazwę „Technopop". Tak więc cofnijmy się w czasie do tego wydawnictwa. Kraftwerk przyzwyczaił fanów do w miarę krótkich przerw, dodatkowo sukces komercyjny singla „Das Modell" w 1981 roku jak i świetnie przyjęte pierwsze międzynarodowe tournee, wykreowało z nich gwiazdę masowego odbiorcy i skłaniało do przypuszczeń, że nowy materiał ujrzy światło dzienne bardzo szybko. I nie mijano się z prawdą. Prace nad nową płytą były tak zaawansowane, że jej niedoszły wydawca koncern EMI nadał jej już numer katalogowy, zrealizowano też okładkę, wyznaczono termin wydania na jesień 1983 i zajęto się jej promocją singlem z utworem zrealizowanym jako dźwiękowe logo na zamówienie francuskiego wyścigu kolarskiego Tour De France. Notabene na realizacji jego zaważyła pasja Ralfa Huttera, zapalonego cyklisty i kolekcjonera rowerów. Te właśnie hobby było pośrednim powodem wstrzymania wydania „Technopop". Hutter uległ poważnemu wypadkowi rowerowemu i prawie rok przeleżał w śpiączce, a koledzy uznali że płyta ma jeszcze wiele elementów do poprawy pod względem jakości bo zawsze narzucają sobie wysokie standardy będąc perfekcjonistami. Florian Schneider komentował że było na niej zbyt wiele „dźwiękowego zanieczyszczenia" i na pewno nie uczynią poprawek bez udziału Huttera. Trudno dociec czy nie wykorzystali skwapliwie tego wypadku a to ze względu na postęp technologiczny, który w tamtym czasie był niezwykle gwałtowny, po hybrydach analogowo- cyfrowych przyszedł lawinowy rozwój digitalowych urządzeń i systemów nagrań a jak wiadomo Kraftwerk mieli zawsze tendencje do wyprzedzania wszystkich w sprzętowych nowinkach i być może zwlekano uzupełniając nowoczesny arsenał instrumentów... Wieści niosą, że na "Technopop" na pierwszej stronie miał być tylko jeden, tytułowy track a strona B miała zawierać „The Telephone Call", „Sex Object" (inne niż znamy z „Electric Cafe") i oryginalną mierzącą 6 minut i 30 sekund wersję „Tour de France", który jako ograny w stacjach radiowych roku 1983 w naturalny sposób wyeliminowany został po 3 latach z finalnego materiału.
Ponowne nagrania (przearanżowanie kawałków wyżej wymienionych i realizacja nowych) i odświeżenie sprzętu zajęło czas aż do 1986 roku co prawdopodobnie najbardziej ma związek z ciągłym odnawianiem instrumentarium. Wreszcie ogłoszono, że zostanie wydana pod nazwą „Electric Cafe". Tytuł zaczerpnięto ponoć z filmu z 1928 roku z Marlene Dietrich, „Cafe Elektrik" znanego też jako „Wenn ein Weib den Weg verliert" co przy ciągotach Kraftwerk do przedwojnia jest całkiem prawdopodobne. Płytę promował wydany w październiku 1986 roku utwór „Musique Non Stop" wsparty innowacyjnym i pionierskim jak na tamte czasy video, zrealizowanym jako generowana komputerowo animacja pokazująca niezwykłe przedstawienie grupy stworzone przez Rebeccę Allen (dzisiaj to uznana artystka w świecie fanów instalacji video i grafik 3D), używającą najnowocześniejszych wówczas technologii rozwijanych przez Institute Of Technology w Nowym Jorku.
Sama płyta wyszła 16 grudnia ponosząc komercyjną porażkę.
Może parę zdań o tym co spowodowało chłodne przyjęcie tego krążka.
Po pierwsze i najważniejsze. Gdyby ta płyta wyszła w 1983 roku byłaby rewolucyjna. W 1986 roku była uznana za kalkę i archaizm. Kraftwerk przespał okres największego boomu muzyki syntezatorowej, bardzo często inspirowanej ich dokonaniami (OMD, Human League). Depeche Mode w 1981 roku wygrywało proste, banalne melodyjki a w 1986 roku było po komercyjnym i artystycznym sukcesie „Some Great Reward" i zaskakiwało „Black Celebration". Ten okres przyniósł wiele fenomenalnych płyt z nurtu muzyki syntetycznej i usunął w cień nieobecnych, którzy go wykreowali i dali sobie wydrzeć rewolucyjny sztandar. Dodatkowo koniec roku 1986 to już inna epoka, gdy takie pojęcia jak choćby New Romantics były już historią i moda na synthpopową muzykę wygasała przez co album postrzegano jako stereotypowy przykład staromodnej przeszłości co jak dla będącego zawsze w awangardzie Kraftwerk było nie do pomyślenia.
Po drugie zacietrzewiła fanów, którzy odrzucili zmienne które pojawiły się w ich twórczości. Płyta bowiem jest bardziej zbiorem świetnie dopracowanych technicznie piosenek niż krążkiem tematycznym na jaki liczyli, który miałby być poświęcony jakiejś idei. Sama nazwa wskazuje że mamy do czynienia z radością tworzenia muzyki dla niej samej jak i z tym ze celem twórców było dawanie radości z jej słuchania stąd jako swoiste przesłanie „ Musique Non Stop".
Po trzecie Kraftwerk nigdy tak długo nie milczał co dodatkowo spowodowało wyolbrzymione wymagania...
Ale czy i porażkę artystyczną? Jak zwykle doceniono dobrą produkcję -dźwięk jest krystalicznie czysty a realizacja dużo lepsza niż większości wydawanych wówczas rzeczy bez tracenia zarazem retro czaru. Zadziwiają też zaawansowane jak na tamte czasy grafiki w książeczce. Mimo wskazań na archaizmy, brzmienia jak i rytm stały się podwaliną pod nurt Techno ( wyraźne inspiracje muzyką kwartetu). Album może też być postrzegany jako wyznacznik industrialu i rocka gotyckiego. Położenie większego nacisku na rytm i bit użycie samplowanych, powtarzanych fraz jak Boing Boom Tschak to też innowacja jakże wszechobecna w dzisiejszej muzyce. Aphen Twin wykorzystał potem ich sample w utworze Analogue Bubblebath dając swoisty hołd dla elektrolegendy pokazując, że i w tym tytule drzemią podkłady energii i inspiracji. Porażka komercyjna spowodowała, że grupa straciła też Wolfganga Flüra, który odszedł z kapeli a panowie zamilkli studyjnie na 17 lat aż do „Tour De France Soundtracks"...
Trudno też zdecydować czy brak konceptu rozczarowuje czy olśniewa. Podkreślano też swoistą powściągliwość i sterylność chociaż album w większości brzmi pogodnie przy zachowaniu cech minimalizmu a wiele przestrzeni pomiędzy bitami i liniami syntezatorowymi wypełniono lekkimi ozdobami które zachęcają do kolejnego przesłuchu.
Stronę A winyla słucha się jak jedną długą suitę ze wspaniałym wykorzystaniem samplingu bez montujących całość przejść łączących utwory. „Boing Boom Tschak", „Techno Pop", „Music Non Stop" mają wspólną, podobną strukturę jedynie z różnymi melodiami są jednak podane ze smaczną, nie nużącą powściągliwością.
Płytę otwiera słynna onomatopeja Boing Boom Tschak, która stała się dźwiękowym znakiem firmowym Kraftwerk. Wyraźnie zespół oczarowany jest możliwościami sampli ludzkiej mowy ( stworzyli własny syntetyczny generator głosu Robovox), które jednak rozkłada w wyważony sposób głównie stawiając na zabawy nimi. Na tle tego słychać uderzenia automatu perkusyjnego i minimalistyczną dawkę syntezatorowych wstawek tworzących oszczędną melodię. Pojawia się też wokoder powtarzający „Music Non Stop, techno-pop". Ten właśnie element językowy spina dodatkowo pierwszą stronę gdyż i w „Techno Pop" i „Musique Non Stop" powtarzane jest zestawienie tych słów. Dźwiękowo „Techno Pop" jest kontynuacją poprzedniej wariacji z sekcją poprowadzoną przez całą kompozycję w dźwiękach przypominających uderzenia o metal i walenie młotkiem by oddać czasem pola brzmieniom przypominającym zapętloną wstawkę skrzypiec i wygłuszonego wibrafonu na tle którego rozbrzmiewają ascetyczne słowa: „Syntetyczne elektroniczne dźwięki industrialne rytmy dookoła" a w niemieckiej wersji mamy bardziej zabawę dźwięcznością słów: „Elektro dźwięki ponad wszystko, decybele ultradźwięków". Oczywiście wersja niemiecka tradycyjnie przemyca więcej tekstu i słyszymy jeszcze „Niech podąża daleko. Muzyka nośnikiem idei". Idąc tym tropem, zestawiając te słowa w tle technologicznych odgłosów można przypisywać że artyści stawiają znak równości - nowoczesność, rewolucyjność utożsamiać należy z muzyką, która na tym krążku wyniesiona jest na piedestał jako motor napędowy i przekaźnik postępu. Dodatkowo wzmacnia to przekonanie tekst wypowiadany po hiszpańsku ( przy okazji ciekawostka - na rzadkiej, hiszpańskiej edycji LP i MC utwory 3 i 5 są w tym języku) „Muzyka przyniesie nowe idee i wiecznie będzie kontynuowana, elektroniczny dźwięk, syntetyczne decybele". Muzycznie zaskakują imitacje brzmień gitary a poza tym ten utwór można potraktować jako uniwersalny przykład do opisu całej płyty. Zwraca uwagę świetne umieszczenie akcentów perkusyjnych i wokalnych z których utkano specyficzny nastrój.
Komputerowo generowane głosy i linia prowadząca w „Techno Pop" ukazują wszechobecną na albumie ekonomiczną oszczędność brzmień z przewagą rytmów wyostrzonych i umieszczonych z precyzyjną kalkulacją. „Techno Pop" w szkieletowej instrumentacji ukazuje techniczną biegłość Kraftwerk którzy nie nużą mimo permutacji tych samych brzmień i jednakowej celebracji nastrojów. Każdy dźwięk jest metodycznie detalowany a analogowe sygnały podkolorowano cyfrowymi emulacjami ukazując bogactwo nowych syntetycznych wstawek i ekstrawaganckich detali. Słychać że właśnie detal, mocno cyzelowany miał wielkie dla Kraftwerk znaczenie. No ale cóż, 5 lat prac....
Przebój „Musique Non Stop" jest jakby opowieścią o samym Kraftwerk. Otwarty samplami głosów chłosta nas cyfrowymi dźwiękami. To podwalina pod techno produkcje z minimalizmem mantrowego tekstu, z tłem pełnym brzdęków i stuknięć.
Utwór jest tak jak dwa poprzednie w tym samym, średnim tempie, które jest kolejnym spinaczem tej suity.
„Der Telephon Anruf" został wykreowany komputerowo i samplami najbardziej słyszalnymi tutaj na tej płycie. Śpiewa tu po raz pierwszy w swej karierze, perkusista Karl Bartos dając świetny kontrast do głosów Schneidera czy Huttera przez co tekst bardziej brzmi jak opowieść o mężczyźnie ogarniętym obsesją, zadurzonego w kobiecym głosie nagranym w telefonicznym przekazie. Jego interpretacja jest pełna skargi i żalu: „Dałem Ci swe uczucie i czas próbując się do Ciebie dodzwonić, jesteś tak blisko i zarazem daleko, wydzwaniam do Ciebie noc i dzień". W niemieckim „To połączenie jest przejściowo nie osiągalne, dałem Ci swą sympatię i mój czas, muszę Ciebie zobaczyć, kiedy to się uda? Jesteś blisko i zarazem daleko". Mnóstwo sampli : zajętości numeru, wykręcania tarczy, sygnału wybierania, wybrania złego numeru, oczekiwania na połączenie, otoczone „suchym" bitem do których w końcu przedziera się wokal i szczątkowa melodia. W warstwie tekstowej i muzycznej wyraźnie utwór ten odstaje od pierwszych trzech pozycji zatraca też nadzieję, ze album jest koncepcyjny.
„Sex Objekt" rozpoczynają ekspresje zaprzeczenia i potwierdzenia. Pełne seksualnych niedomówień odpowiednio intonowane zbitki słów (nie, dlaczego? Może, być może, tak) można traktować jako nietypowe refreny. Nie użyto obok niemieckiego i angielskiego, kojarzącego się z frywolnym seksem francuskiego a dodano brzmiący dojrzalej soczysty, pełen żaru hiszpański. W warstwie tekstowej to wstrząsająca skarga kochanka-przedmiotu chcącego aby nie traktowano go jak sex rzecz mającego już dość i chcącego odrobiny uczucia i szacunku. A partnerka wciąż używa perfekcyjnie swoich sztuczek na przemian go rozpalając albo zapominając o nim. Głos Huttera brzmi bardzo teatralnie, jak na skraju wyczerpania i nerwowego załamania. Ponoć jak Hutter nagrywał „Sex Objekt" akurat nie układało mu się w życiu osobistym przez co tekst można odbierać jako zabarwiony mizoginizmem bo aluzje, choćby męski wokal wskazują na kobietę jako femme fatale. To swoista kontynuacja „Das Modell" z zatraconą ironią na rzecz opowieści o dziwacznych seksualnych relacjach. „Sex Objekt" zawiera niespotykane dotąd u Kraftwerk brzmienia gitary basowej i sekcji smyczkowej i dostosowuje surowy, sekwencyjny styl pierwszych trzech utworów.
„Electric Cafe" brzmi jak młodszy brat pełnego wokaliz „Zoolook" Jarre'a. To głosy właśnie spełniają rolę pierwszoplanowego instrumentarium lekko wsparte sekcją rytmiczną z ascetycznym tekstem po francusku z włoskimi wtrętami. Na żadnej płycie Kraftwerk nie używa aż tyle języków ale tropem wyjaśniającym dlaczego może być temat - „Muzyka", będąca symbolem uniwersalności zrozumienia, za pomocą rytmu i dźwięku przekazująca różne stany emocjonalne tak jak język werbalny, który właściwie traci znaczenie na rzecz rytmu i brzmienia (Boing Boom Tschak). Tekst to parę dopasowanych słów tworzących dziwny ciąg na podstawie których każdy słuchacz ma budować swoje własne wizje i skojarzenia (kuchnia dietetyczna, sztuka, polityka, wiek atomu, syntetyczne obrazy itd.)
Melodyjna inwencja ciągle przechodzi próbę czasu. Świetna kombinacja technologicznych innowacji pozbawiona interpretacyjnej wizualizacji dźwiękiem jak na poprzednich płytach. Rozbierają dźwięki do gołej esencji dając prostą i gładką, mocno repetytywną muzykę. Można twierdzić, że album koncentruje się na samotnej zdepersonalizowanej stronie nowoczesnego życia ale tak naprawdę tego socjalnego komentarza jest niewiele i bardziej skłaniałbym się ku tezie, że tematem jest muzyka jako idealna forma przekazu. Bogactwo sampli, wielo-językowe wokale, spartańskie melodie, kliniczna precyzja jak zwykle każdy ascetycznie czysty i wyraźny dźwięk i instrument ma swoje miejsce i wyizolowaną przestrzeń w polu stereo. Kombinacje elektronicznych dźwięków z językowymi estetyką z naciskiem na rytm i bit połączone z minimalizmem stworzyły nowe oblicze Kraftwerk.(9.23/10)
1. Boing Boom Tschak (2:57)
2. Technopop (7:42)
3. Musique Non Stop (5:45)
4. Der Telephon Anruf (8:03)
5. Sex Objekt (6:51)
6. Electric Cafe (4:20)
Ralf Hütter - Keyboards, electronics, voice
Florian Schneider - Keyboards, electronics, voice
Karl Bartos - Keyboards, programming hardware, voice
Wolfgang Flür - Keyboards, programming hardware
Computer Graphics - New York Institute of Technology (Rebecca Allen, Steve Di Paola, Robert McDermott, Amber Denker, Peter Oppenheimer)
Computer Graphics Lab - Maxime Schmitt, Marvin Katz, Matten & Wiechers, Chico De Los Reyes, Wolfgang Kulas, Sandhya Whaley
Melody's by Emil Schult
Design by Hubert Kretzschmar
Engineered by Joachim Dehmann, Henning Schmitz, Bill Miranda
Music data transfer by Fred Maher, Axis studio
Mastering - Bob Ludwig
Recorded at Klingklang Studio, Dusseldorf
Mixed at Right Track, New York by Kraftwerk, Francois Kevorkian, Ron St. Germain Weg
spawngamer
« powrót