muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Jean Michel Jarre - Equinoxe

Jean Michel Jarre

Equinoxe

rok wydania: 1978

Album ma odzwierciedlać dzień życia człowieka poczynając od świtu a kończąc na zmierzchu. Jean Michel Jarre rozwinął tu swoje charakterystyczne brzmienia, dodał dużo więcej dynamicznych i rytmicznych elementów poprzez większe eksploatowanie sekwencji linii basowych.
Ten krążek to krok naprzód po sukcesie komercyjnym „Oxygene". Nie przełamał tu reguł które pozwoliły oczarować słuchaczy poprzedniej płyty ale zdaje się że muzyka jest tu mniej improwizowana a bardziej przemyślana - co niekoniecznie znaczy lepsza. Jarre w umiejętny sposób rozbudowuje syntezatorowe orkiestracje tworząc ścianę dźwięku osadzoną w pięknych liniach melodycznych współgrających z harmonijnymi podkładami służącą mu to wytworzenia niesamowitego mniej pogodnego w odróżnieniu do „Oxygene" klimatu. Uwagę przykłada do wszelkich smaczków i pasaży dodając melodiom dodatkowej atrakcyjności. Dźwięk brzmi także dużo mocniej niż na poprzedniej płycie co podyktował repertuar płyty.
Nie zapowiada tego pełen patosu wstęp części 1 obrazujący jak dla mnie wschód słońca przechodzący w części 2 w muzyczną opowieść o poranku, powoli budzącym się do życia świecie. Delikatne dźwięki nabierają mocy w części 3, lecz w jeszcze spokojnej tonacji, bez basów - to już symbol czynu, podjęcia wyzwań dnia codziennego. Dużo mocniejszą dawką decybeli obdarzono nas w części 4 - praca, zajęcia, człowiek na pełnych obrotach. Najbardziej dynamiczna część 5 - bombastyczny obraz nas w ruchu tak charakterystycznego dla dzisiejszej cywilizacji to chyba najbardziej znana porcja muzyki z tej płyty - podkład z niej jest kontynuowany w części 6 i na tle tego Jarre dodaje kolejne ozdobniki tworząc jakby nową integralną część ( my nadal na najwyższych obrotach tyle że w zaciszu domowym). Pod koniec jednak fizyczna aktywność powoli maleje (końcówka 6 części i część 7 ). Kiczowata melodyjka w 7 na wstępie (kojarzy się z klubem paryskiej bohemy) sygnalizuje odpoczynek - a samotnie bez udziału ozdobników wygrywane końcowe akordy to jakby hołd dla kondycji ludzkiej, człowieka samego w sobie i zarazem hymn kończącego się dnia. Całość brzmi jak muzyczna epicka opowieść.
Można twierdzić,  że Jean Michel Jarre nie zaryzykował i zduplikował poprzednią formułę ale wiele tam nowych elementów.
Nastroje na niej zawarte są jakby mniej porażające jak to było na „Oxygene" - mroczne i mniej uduchowione - prawdopodobnie gdyby ukazała się jako preludium przed Tlenem jej sukces byłby dużo mniejszy - jako kontynuacja znalazła szeroki poklask - co nie znaczy że płyta jest zła - o nie - to majstersztyk.(10.93/10)

Instrumenty:
ARP 2600
ARP Sequencer
Elka 707
Eminent 310
EMS AKS
EMS VCS3
EMS Vocoder
Korg Polyphonic Ensemble
Matrisequencer
Mellotron
Oberheim Polyphonic Synthesizer
Oberheim digital sequencer
Rythmicomputer
RMI Harmonic Syntheziser
RMI Keyboard Computer




spawngamer

« powrót