Zibbon
Music Planet
rok wydania: 2007
Zbigniew Pisarczyk z Dębicy rocznik 1970 pracuje w branży chemicznej, jest mężem swej ukochanej żony i ojcem dwójki równie kochanych bliźniaczek. Czyli normalny człowiek. Ale ma też drugie oblicze. Uwielbia też muzykę elektroniczną. Czyli nie do końca jest normalny...w rozumieniu niewtajemniczonych.
Jest na drugim miejscu na strefie mp3 w Wirtualnej Polsce w dziale el muzyka co do ilości ściągnięć kompozycji pod pseudonimem Zibbon. A skąd ta nazwa? Wyjaśnia: „Jeśli chodzi o powstanie pseudonimu, była to nie przemyślana decyzja... Na początku, kiedy PC-ty zaczęły pojawiać się w naszych domach i oczywiście internet, pamiętam jak siedzieliśmy z kolegą przed komputerem i wymyślaliśmy „nick", który był mi potrzebny do założenia poczty elektronicznej czyli e-maila... najpierw miał być „Zibi", ale komputer tego nie przyjął, ponieważ nazwa była już przez kogoś zajęta, następnie „Zibbi" i to też już było zarezerwowane, więc kolega stwierdził, że „Zibbona" to na pewno nie będzie..." miał rację. I tak oto został Zibbon. Potem doszedłem do wniosku, że skoro w adresie poczty jest Zibbon to niech na stronie www na której pojawiły się pierwsze MP3 też będzie wykonawcą Zibbon. Tak było przez kilka lat... później „nick" został zamieniony na Artenius (od słów Art News), ale kilka osób zasugerowało że Zibbon jest kojarzony z tą muzyką, więc niech już tak zostanie... i tak zostało. Osobiście przyznam się, że rok temu znowu przyszła mi chęć zmiany pseudonimu, ale aż tak ważne to nie jest.... niech już będzie ten Zibbon, przecież najważniejsza jest tu i tak muzyka..." W rodzinie Zbigniewa ojciec grywał amatorsko na skrzypcach i akordeonie natomiast dziadek również grał na skrzypcach i to w regionalnej kapeli przy Domu Kultury jeżdżącej i wygrywającej nagrody na licznych występach w Polsce i zagranicą. Sam Pisarczyk zaś muzyką elektroniczną zaraził się dzięki telewizji. Oglądając pod koniec lat 70 tych programy popularnonaukowe lub reportaże w tle których jako podkład muzyczny przeważnie puszczano muzykę elektroniczną, przeżywał ją jako coś niesamowitego. Podłączał swój monofoniczny magnetofon i nagrywał później słuchając w kółko tych fragmentów. Potem odkrywał Tangerine Dream, Kraftwerk, Vangelisa. Momentem kulminacyjnym było przedstawienie w radio całej ówczesnej dyskografii Jean'a - Michel'a Jarre'a gdzie olśniła go płyta „Equinoxe". Wspomina: „Słuchając tego albumu nie mogłem pojąć jak można skonstruować tak perfekcyjną muzykę z tak zaskakującymi efektami ilustracyjnymi, wszystko było starannie dopracowane, przemyślane, nic dodać nic ująć. Jeszcze wtenczas nie mogłem usłyszeć stereofonii ponieważ „sprzęt" był mono, ale i tak fascynacji jego muzyką nie było brak. Czas wspomnieć też o kimś kto w 1995 roku został uznany w kraju za najlepszego kompozytora i wirtuoza syntezatorów czyli o... Marku Bilińskim. Nie wiem jak on to zrobił, ale przyznać trzeba, że talentu i wiedzy muzycznej nie jeden by mu pozazdrościł. Ucieczka z Tropiku i Dom w Dolinie Mgieł to dwa ogromne hity. Pozostałe nagrania również zasługują na najwyższą ocenę. Tak na marginesie ciekaw jestem jaka będzie jego najnowsza produkcja, która miała ukazać się na początku 2008 r. Podsumowując mogę powiedzieć, że radiowe audycje które były nadawane w latach 80 np. „Studio Stereo", gdzie można było usłyszeć nowości płytowe takich wykonawców jak Tangerine Dream, Klausa Schulze, Vangelisa, Jean'a - Michel'a Jarre, Kitaro, Isao Tomity, Kraftwerku to właśnie między innymi one ukształtowały dzisiejsze moje zainteresowania i na nich się wychowałem". I wtedy pojawiła się myśl aby tworzyć własne nagrania. Początki były trudne. Były lata 80 -te więc cena instrumentów na tamte czasy była gigantyczna nie wspominając już o sklepach muzycznych, w których praktycznie nie było syntezatorów. Zibbon wspomina ;" Pierwszym instrumentem który pobudził moja wyobraźnię był AMSTRAD FIDELITY CKX100 jeśli ktoś zna ten „syntezatorek" to wie jakie ma możliwości... żadnych haha. Jedyne co można tu było wykorzystać to port MIDI OUT. Później było coś o czym nie będę nawet wspominał, potem też coś o czym nie warto pisać i w końcu kupiłem syntezator z którego byłem dumny, ale tylko przez kilka miesięcy - był to Kawai K11, dokupiłem do kompletu sequencer Kawai Q80EX... Do dziś wspominam dzień w którym odpaliłem sprzęt.... nagle czas się zatrzymał - piękne to były momenty i warto do nich wracać... łezka w oku się kręci. Po tych zakupach już później nic ciekawego się nie wydarzyło... aż do momentu kiedy na rynku pojawiły się komputery osobiste czyli PC-ty". Wtedy czyli w roku 1999 dzięki programowym sekwenserom typu Cubase czy też programom do obróbki dźwięku odtworzyła się przed Zibbonem perspektywa realnego tworzenia muzyki. Ale, że nie było szansy aby rozbudować instrumentarium po nagraniu materiału na płytę „No Gravitation"( 2000 rok) Pisarczyk postanowił zakończyć swoją przygodę z muzyką. W tym czasie jednak dostał mnóstwo listów od słuchaczy, którzy pisali że czekają na nowe nagrania oraz propozycję zagrania koncertu itp. Był tym bardzo miło zaskoczony. Po krótkiej przerwie wrócił więc do tworzenia prezentując swe dokonania m.in. w kilku rozgłośniach radiowych. Później firma T.B.D. w której Pisarczyk pracuje wydał krążek (składankę wcześniejszych nagrań) pt. „Hope" w niedużym ale ciekawie zrealizowanym nakładzie. Kolejnym bodźcem do pracy był rok 2005 i narodziny „kanału lewego i prawego" czyli dwóch córeczek - bliźniaczek Gabrysi o Olusi , które inspirują go do nowych pomysłów. Choć z początku Zibbon zrobił sobie przerwę ponieważ po narodzinach sióstr „stereo" poziom decybeli w domu przekroczył bezpieczny próg i tworzyć muzyki niestety przez jakiś czas się nie dało, to z biegiem czasu, stopniowo powoli w domu znowu muzyka zaczęła powstawać i w ten oto sposób nagrana została „Muzyczna Planeta".
Pomysł na płytę jak i jej tytuł przyszedł do Zbyszka jak wyjaśnia tak: „czy kiedyś zastanawialiście się nad tym jak wygląda codzienne spotkanie z muzyką? Niektórzy z nas rano zaraz po przebudzeniu włączają radio i słyszą... muzykę. Idziemy do supermarketu czy też sklepu i co słyszysz... muzykę. Jedziemy samochodem czy też autobusem i co słyszymy....znowu muzykę. Idziemy sobie piechotą do pracy czy też szkoły i mamy w kieszeni „playera", na głowie słuchawki i co w nich słyszymy... wiadomo. Niektórzy z nas mają okazje (aby nie powiedzieć szczęście) wzbogacać swoje „doznania słuchowe" również podczas pracy... sama przyjemność. Kilkanaście miesięcy temu miałem okazję zobaczyć fajny widok w przedziale pociągu którym jechałem. Było w nim około 7 osób, średnia wieku od około 15 do 70 lat i wszyscy mieli na uszach słuchawki a w ręku odtwarzacz MP3 lub telefon komórkowy i wszyscy słuchali czego...? nie zgadniecie.... m u z y k i. Bardzo sympatyczny widok - każdy z nich dzierżył w ręku „odtwarzacz" i był daleko w przestworzach... delektując się dźwiękami muzyki być może nawet elektronicznej. Więc koncepcją stworzenia albumu „Music Planet" była wszech obecna muzyka bez której niektórzy zapewne nie wyobrażają sobie życia. Dźwięki muzyki już na dobre zagościły w naszych domach i gdziekolwiek jesteśmy mamy okazją je usłyszeć. Można powiedzieć, że muzyka wyrwała się spod kontroli i zawładnęła całym światem. Jeden z tytułów na płycie miał brzmieć początkowo „Bunt sequencerów", ale został w ostatniej chwili zmieniony ze względu na kaprys autora. Oczywiście tytuły poszczególnych utworów to tylko moja wyobraźnia i są efektem przywołanych obrazów w momencie ich słuchania czy też tworzenia. Natchnieniem więc był wszechobecny kontakt z muzyką, towarzyszka naszego życia jest z nami praktycznie wszędzie i to było głównym powodem powstania pomysłu. Co do samego tytułu to jednak teraz przypominam sobie, że kiedy kilka lat temu w firmie której pracuje została wydana składanka „Hope" i kiedy płyta już była wypuszczona do obiegu, pani redaktor, która była pomysłodawcą wydania na koniec powiedziała: „
co ty na to gdyby by następna płyta nosiła tytuł „Muzyczna Planeta"... - zapewne to też w jakiś sposób przyczyniło się do jej powstania czy też nadania takiego tytułu.
Nad materiałem pracowałem tylko i wyłącznie w nocy, ta pora najlepiej pozwala się wyciszyć i skoncentrować. Płyta powstawała stopniowo przez kilkanaście miesięcy. Bywało tak, że przerwa w trakcie prac nad utworami, czasami wynosiła ponad miesiąc lub krócej, a czasem dłużej. Przyznam się, że takie przerwy nie są dobre dla stworzenia odpowiedniego klimatu. Kiedy utwór powstawał nagle po kilku tygodniach przerwy nie wracałem do rozpoczętego projektu lecz zaczynałem zupełnie inny traktując wcześniejszy jako zły. Na szczęście teraz mam nieco więcej czasu i myślę, że aż takich długich przerw już nie będzie.
Przed końcem roku kiedy to prace nad materiałem dobiegały ku końcowi pojawił się fatalny w skutkach „wypadek".... Wszyscy znają ten ból szczególnie Ci którzy swoje dane przechowują tylko na dyskach nie robiąc regularnie kopii zapasowej. A mianowicie nagle dysk komputera na którym pracuje odmówił posłuszeństwa (czy też przeszedł na wcześniejszą emeryturę). Na szczęście tym razem kopie danych zrobiłem - nie pełną ale to co najważniejsze odzyskałem. Pad dysku „dotknął" również „Muzyczną Planetę", ponieważ ostatnie szlify nie były zapisane na drugim dysku, więc przez kilka tygodni intensywnie usiłowałem odbudować z pamięci pewne projekty z „Music Planet"... jakoś się udało.
I w ten oto sposób narodził się pomysł następnego krążka, a tematem płyty prawdopodobnie będzie SYSTEM FAILED. Będzie coś o porażkach i sukcesach naszych „elektronicznych znajomych" bez których podobnie jak bez muzyki nie można się obejść...to oczywiście żart... można się obejść... jest wiele na to przykładów... Jan Sebastian Bach nie potrzebował interfejsu MIDI i elektroniki aby stworzyć tak piękne dzieła, liczy się wyobraźnia i pomysł.
Oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o najważniejszym... że cały projekt, całą muzykę z tejże płyty zadedykowałem mojej Żonie ( i oczywiście dwóm „małym gwiazdkom" ), ponieważ to właśnie Żona stworzyła klimat „Muzycznej Planety" dzięki niej muzyka jest inna od wcześniejszych „produkcji". Czasami sugerowała co się jej podoba, a co też nie... przyznam się też, że Żona wykorzystuje ostatnią płytę pracując z dziećmi na „muzykoterapii"( druga połówka Zbigniewa oprócz studiów muzycznych ukończyła także studia na AM we Wrocławiu kierunek „muzykoterapia". Dużo pracuje z dziećmi, również z niepełnosprawnymi - przyp. aut). Cieszę się, że moja skromna twórczość może się do czegoś przydać, choćby w niewielkim stopniu i na małą skalę"...
Oscillator. Wstęp obiecuje nam ekstremalne przeżycia w duchu mrocznej ale rytmicznej el muzyki ale dopóki do głosu nie dochodzi zabawkowa, prawie infantylna solówka, ale to co się dzieje w między czasie w kanałach czyli burczenia, odgłosy kosmicznych rojów meteorytów, sample i ozdobniki wyśmienitego sortu mogą każdego przyprawić o zawrót głowy. Zibbon posiadł rewelacyjną umiejętność oszałamiającego wzbogacania swych utworów co robi, co ważne, w wyważony, interesujący sposób nie „przedobrzając". Te inteligentne opowiadanie repetytywnych melodii z różnymi przełamaniami, zmianami barw z feerią ozdobników ( nie znajduję takich samych w kolejnych melodiach!) jest fenomenalnym zabiegiem aby dana kompozycja nie osłuchała się za szybko i tu upatruję siłę Zibbona - utwory nie nużą przy kolejnych przesłuchaniach a wprost przeciwnie działają energetyzująco i jak u Jarre'a na „Oxygene" czy „Equinoxe" można co chwila odkrywać nowe smaczki. „Kraina Marzeń". Zestaw sampli i melodia z syntezatora wspomagana perkusyjnym bitem i widmowymi chórkami. Pojawia się nawet miękkie brzmienie znane z płyt Tomity. I tu pewna dygresja. Zibbon nie tworzy ponurych czy tajemniczo-mistycznych utworów. Z tych kompozycji bije wprost radość i pozytyw, wszystko co może podnieść na duchu i rozproszyć smutki dnia codziennego wywołując niewymuszony uśmiech na twarzy słuchającego. To co dzieje się w tej melodii od 1.58 czyli odejście od tematu głównego na rzecz kolejnego jest fenomenalne. Zibbon subtelnymi dźwiękami i melodią zwyczajnie w świecie wywołuje wzruszenie - przepiękna część kompozycji utkana głównie z miękkich, przepięknych barw. Bit perkusyjny od 4.10 aby nie znużyć słuchacza opowiada część drugą w tradycyjnym duchu el. „Blue Caffe" i „Planeta Gabea" ( dedykacja dla córeczki Gabrysi) to następne świetne melodie interesująco zinstrumentalizowane, niosące nowy zastrzyk pozytywnej energii. „Muzyczna planeta" przynosi brzmienia typowe dla polskiej el początku lat osiemdziesiątych czyli jak na dzień dzisiejszy dość prymitywne ale wzbudzających za to dużą nostalgię. Oczywiście utwór ma jak i pozostałe świetnie rozłożone ozdobnikowe akcenty. „Opowieść o gwiazdach" to dla mnie wzorcowy przykład tego co nazwałem Soft Synth Dance. Zdecydowanie powoduje tupanie nóżek jak ma to miejsce w przy muzyce Van Kuy'a z tym, że zamiast ściany zalewających nas w oszałamiającym tempie dźwięków, mamy tu podobne składniki nurtu spod znaku Laser Dance i Koto z tym, że podane w stonowany powiedziałbym nawet liryczny sposób stąd dodanie przeze mnie przymiotnika Soft. W „Tańcu ze snów" mamy wyraźnie nawiązanie do stylistyki lat osiemdziesiątych i muzyki Marka Bilińskiego ale w indywidualnym opakowaniu Zibbona. „Planeta Aleo" (tu dedykacja dla drugiej córeczki, Olusi ) to żywy, wyraźnie oparty na synth dance, kawałek w najlepszym wydaniu tego gatunku a właściwie odłamu elektroniki. Sam Zibbon określa swoje dokonania jako electro pop, synth pop. „Computerland" to kolejna nieskomplikowana, wpadająca w ucho kompozycja wzbogacona fajerwerkami ozdobników, z jak mi się wydaje, zamierzonym wpleceniem trawestacji tematu muzycznego do filmu „Gladiator". Płytę kończy hit. Welurowe, miękkie barwy uwypuklane bitem perkusyjnym, arcy atrakcyjna melodia, budują ciepły a zarazem radosny klimat. Fenomenalne zwieńczenie tego krążka.
Pisarczyk stwierdza: „muzyka elektroniczna to uniwersalny język, który zrozumie każdy człowiek w każdym zakątku świata... Poprzez tę muzykę możemy przekazać nie tylko obrazy dźwiękowe, ale również przesłanie jakie niesie ona dla każdego z nas (lub też nie...), aby to zobaczyć i usłyszeć wystarczy uruchomić naszą wyobraźnię". Zibbon podchodzi do muzyki jak do muzykoterapii wierząc, że można przy niej odreagować napięcia psychiczne, zrelaksować się i aktywizować poprzez dźwięk. Zibbon mówi :"Wiele razy już wspominałem, że kariery muzycznej nie zamierzam robić, ale aby muzyka zabrzmiała tak jak powinna potrzebne są do tego pieniądze, niestety nie małe. Inflacja i zarobki jakie obecnie są osiągalne w naszym kraju w dalszym ciągu nie pozwalają na rozbudowę instrumentów tak aby spełnić te warunki... a kiedy nie ma nowych brzmień nie ma również inwencji". Dlatego też wcześniejsze tytuły Zibbona ( aż jedenaście projektów z lat 1995-2003) „nie były to wydania tłoczone, ale zwykłe płyty CD-R. Nie stać mnie na wydawanie oryginalnych płyty CD i zrobienie masteringu bez którego materiał nie zabrzmi tak jak powinien, nie wspomnę już o tym, że dysponuję bardzo skromnym sprzętem na którym pracując nie koncentruję się na samej muzyce lecz w 70% na kombinowaniu jak to zrobić aby nagle coś nie nawaliło i nie pojawił się napis ERROR lub inne przykre niespodzianki. Bywają momenty, że człowiekowi opadają ręce (oczywiście nie od samego grania na klawiaturze... ) Więc póki nie dorobię się jakiegoś porządnego sprzętu to nadal będą to tylko „projekty internetowe". Przydał by się jakiś sponsor, który bezinteresownie podarowałby kilka „drobiazgów", które pomogłyby podczas sesji nagraniowych". A mimo to uważam, że płyta jest ładnie wydana tak jak z rasowego labelu czyli w tradycyjnym pudełku, okładka z grzbietem itd. Dobry dźwięk, z dobrą ekspozycją wysokich tonów na tle basów, nie mamy tu żadnych spłaszczeń i zlań tonów. Co do zawartości - bardzo mnie urzekła pokora z jaką do swej muzyki podchodzi Zbigniew; „Muzyka zawsze była dla mnie zabawą, odpoczynkiem i rozładowaniem emocji... dlatego nadal ją tworzę...Nie zawsze pomysły są ciekawe... baaa... nawet czasem to co mi wydaje się nie złe, to tak naprawdę w oczach innych jest totalną porażką... Więc na pewno nie przejmę się tym jeśli materiał który Ci prześlę nie zostanie przyjęty z notą zadowalającą do recenzji - powiem Ci, że jeśli napiszesz mi że jest to "logiczne zero" ucieszę się i podpowie mi to abym coś zmienił... to też jest ważne.... czasem warto komuś powiedzieć szczerą prawdę nawet tą najgorsza, niż krążyć w kółko, popełniać wciąż te same błędy i myśląc że jest wszystko ok - będę za to wdzięczny! Wszystko co powstało wcześniej nie akceptuje... no może jakieś 15%... i to co jest w Strefie MP3 również nie. Niestety człowiek po latach widzi swoje błędy i prostotę budowy nie wspominając o brzmieniu..." I tym bardziej mi miło, że mogę skreślić te parę słów utwierdzając Zibbona, że idzie słuszną drogą - o czym warto się przekonać słuchając jego nagrań. (8.29/10)
1. Oscillator (5.28)
2. Kraina Marzeń (5.34)
3. Blue Caffe (5.20)
4. Planeta Gabea (4.08)
5. Muzyczna Planeta (3.50)
6. Opowieść o gwiazdach ( 3.33)
7. Taniec ze snów (4.05)
8. Planeta Aleo ( 4.18)
9. Computerland (3.19)
10. Rhythmical Dance (4.02)
spawngamer
« powrót