Andrzej Dudek-Dürer
MIĘDZY CISZĄ A DŹWIĘKIEM
Ewa Soonenberg rozmawia z
Andrzejem DUDKIEM DÜREREM
Nowy Nurt nr8/1994
Z muzyką żyję od zawsze. Na początku lat 60. fascynacja muzyką rockową
spowodowała u mnie zainteresowanie instrumentami, a że szczególnie
modna była wówczas gitara - wybrałem właśnie ją. Pierwszym utworem,
jakiego nauczyłem się grać był "Dom wschodzącego słońca" Annimalsów.
Jednocześnie przez siedem lat brałem lekcje gry na fortepianie.
Niestety, moja nauczycielka nie pokładała we mnie żadnych nadziei na
rozwój - zarówno jako wykonawcy, jak i kompozytora. Dopiero dwa
ostatnie lata szkoły spędziłem u innej osoby, która potraktowała mnie
poważnie. Właśnie wtedy pojawiło się u mnie zainteresowanie muzyką
klasyczną. Oczywiście, oprócz tego próbowałem robić swoje -
komponowałem utwory na instrumenty strunowe, grałem w rockowych
zespołach muzycznych.
Moja droga muzyczna zaczyna się od rocka i prowadzi przez bluesa i
free jazz, który opracowywałem z zastosowaniem różnych technik montażu.
Na przykład w latach 70. opracowałem ją na magnetofonie ZK 140 na
jednym kanale przyspieszając i łącząc fragmenty materiału muzycznego.
Były to dla mnie bardzo ważne doświadczenia. W tym samym czasie
doskonaliłem swój warsztat fortepianowy. Bo to jednak nie szkoła, do
której czułem wstręt, aleja sam przyczyniłem się do rozwoju własnej
techniki gry na fortepianie oraz instrumentach szarpanych.
Edukację swoją opierałem na źródłach muzyki amerykańskiej oraz na
podręcznikach, które wprowadziły' mnie w obszary bluesa, jazzu i w
związane z nimi problemy improwizacyjne. Utwory, które wykonuję
obecnie zawierają dodatkowo elementy muzyki klasycznej.
Jeśli chodzi o materiał, który wydano mi na kasetach Nada, to są to
moje dawne kompozycje-niektóre z nich powstały już w roku 1978. Jak
widać, czas między powstaniem utworów a ich wydaniem bywa niekiedy
bardzo długi. Oczywiście, zarejestrowałem w tym czasie wiele innych
taśm (sesje w galeriach i prywatnych studiach nagraniowych), ale
funkcjonują one
głównie w kręgach moich osobistych przyjaciół. Tak na przykład stało
się z kasetą, którą nagrałem wspólnie z Mark Blochem w Nowym Jorku, w
roku 1988. Podobnie było z dokumentacjami moich performance - które
zarejestrowano w ARTCORE GALLERY w Berlinie Zachodnim. Swego czasu
jedna z niezależnych rozgłośni w Brukseli wydała moją ą muzykę
elektroniczną.
Odkrycie muzyki elektronicznej to tak na marginesie - ma związek właśnie z moimi podróżami.
W Polsce dotarcie do instrumentów i studiów nagraniowych było wtedy,
niestety, niemożliwe. Dlatego tak ważnym doświadczeniem był dla mnie
w latach 80 wyjazd do Niemiec i kontakty ze Stockhausenami.
Do studia Stockhausena dotarłem przypadkiem, przez żonę artysty - Mary
Bauermeister- do której skierował mnie jeden z kolegów, muzyków
berlińskich. Właśnie wtedy, w studiu Stockhausena powstały moje
pierwsze kasety z muzyką elektroniczną. Muzyka na nich zawarta posiada
charakterystyczną energię medytacyjno-kontemplacyjną, pełni funkcję
wyciszania energii agresywnych i sprowadzania słuchacza na poziom
harmonii i równowagi. Myślę, że mogłaby ona zaistnieć w salach
koncertowych, chociaż bezpośrednio związana jest z moimi performance i
jedyne jej realizacje miały dotąd miejsce w galeriach, teatrach czy
instytutach sztuki.
Pomiędzy Durerem a Dudkiem istnieje przestrzeń reinkarna, wypełniona
innymi świadomościami. Jedna z nich związana jest z Indiami i
budowaniem moich sitar. Wiąże się ona również z muzyką, którą wykonuję
w trakcie performance i jako taka tworzy specyficzną aurę - tzw.
doświadczenie metafizyczno-telepatyczne (tak zresztą określam całość
mojej działalności artystycznej). Muzyka ta, wprowadza w szczególny
stan, określany stanem alfa. Stanem, w którym człowiek zdolny jest
przekazywać oraz odbierać pewne energie. Stąd też podczas moich
performance na tle zupełnej ciemności, pojawiają się dźwięki. Pierwszy
z nich jest elementem początkującym komunikację z odbiorcą i
wywołującym pierwszy stan metafizyczny-dopiero później dochodzą do
głosu inne elementy sztuki. Jest to próba dotarcia do odbiorcy poprzez
różne media, w zależności od indywidualnego uwrażliwienia na bodziec.
Dlatego też moje performance integrują różne sztuki, media i
doświadczenia, które przez innych artystów są rozdzielane.
Moja muzyka pełni często funkcję ilustracyjną do moich autorskich
realizacji video. Dźwięk stanowi 50% sukcesu obrazu filmowego i może
znakomicie prowokować pewne napięcia.
Mój styl pracy polega na początkowym opracowaniu harmonii i struktury
melodycznej konkretnego utworu, zapisie jej i stopniowym
udoskonalaniu. Najczęściej moje kompozycje są wynikiem
doświadczenia medytacyjnego. Stanowią rodzaj improwizacji uchwyconej,
bowiem improwizacja sama w sobie uzależniona jest od konkretnej
sytuacji. Bardzo ważne jest również doświadczenie instrumentu,
ponieważ każdy instrument prowokuje inne sytuacje odbiorcze. Kontakt
z instrumentem polega na przepływie energii i daje pewien potencjał.
Bardzo wiele zależy więc od samego wykonawcy, chyba nawet najwięcej.
Muzyka i jej funkcjonowanie na taśmie magnetofonowej jest szczególną
formą zapisu. Daje możliwość obcowania z żywym, niezniekształconym
momentem twórczym, co odróżnia ją od sztuk wizualnych, które są zapisem
końcowym.
Współczesne możliwości transformacji dźwięku dają niezwykłe efekty
brzmieniowe. Ja na przykład do niedawna pracowałem miksując wcześniej
przygotowany materiał na wielu ścieżkach, teraz stosuję cyfrową
technikę nagrywania. Bardzo ciekawą techniką, którą również stosuję,
jest sampling (tzw. metoda próbkowania), czyli wprowadzanie do
keyboardu brzmień akustycznych, a następnie posługiwania się nimi jak
brzmieniami "żywymi" instrumentów akustycznych. Taką właśnie metodę
zastosowałem nagrywając kasetę "Of breath", na której wszystkie
podkłady tambury zrobione są na bazie sitar, a następnie grane za
pomocą klawiszy elektronicznych i na tym dopiero na żywo nagrany jest
sitar właściwy. Na kasecie "Somewhere else" natomiast, bardzo powoli
rozwijam pewną strukturę harmoniczną, która rozrasta się praktycznie w
nieskończoność. To jakby próba uchwycenia pewnej przestrzeni.
Muzyka, którą komponuję i wykonuję, posiada przez to bardzo ascetyczny
charakter, choć- analizując poszczególne kompozycje - widać
różnorodność kompozycyjną tego, co robię. Ja nie dążę do eksponowania
pasaży czy pochodów dźwiękowych. Zależy mi przede wszystkim na
wyczuwaniu dźwięku jako takiego i tworzeniu określonej struktury
melodyczno-harmonicznej, uzupełniającej rozumienie ciszy. Komponując,
próbuję znaleźć równowagę między ciszą dźwiękiem. Bo przecież tylko w
ciszy można usłyszeć i zrozumieć dźwięk.
ANDRZEJA DUDKA-DÜRERA wysłuchała EWA SONNENBERG
NOWY NURT nr 8 POZNAN 1994
Ewa Soonenberg
sierpień 1994
« powrót