Wywiad z Zibbonem
Witaj Zibbonie. Jesteś drugą osobą po Certamenie co do liczby ściągnięć utworów z el muzyką na strefie mp3 w Wirtualnej Polsce. To wielki sukces. Chcielibyśmy przybliżyć naszym czytającym Twoją osobę. Pozwól, że zadamy Ci kilka pytań. Czy w Twoim domu były jakieś muzyczne tradycje?
Tak, ale nie miało to nic wspólnego z muzyka elektroniczną, a wprost przeciwnie.
Mój ojciec grywał na skrzypcach i akordeonie oczywiście amatorsko, natomiast mój dziadek również grał na skrzypcach i z tego co pamiętam w Domu Kultury powstała regionalna kapela, która jeździła za granicę zapraszana na różne występy, pamiętam również że zdobyli wiele nagród np. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej. Skrzypce były dla niego całym życiem, prawie nigdy się z nimi nie rozstawał. To było mu potrzebne jak tlen do oddychania. Właściwie prawie wszyscy w całej rodzinie mają coś wspólnego z muzyką, prawie każdy na czymś gra...:-) Mnie osobiście jakoś nigdy nie pociągał ten gatunek muzyki - zapewne sprawił to brak zasilania prądem tychże instrumentów (śmiech)
Skąd u Ciebie wzięła się fascynacja el muzyką?
Muzyką elektroniczną zaraziłem się dzięki telewizji... może to zabrzmiało dziwnie, ale pamiętam dobrze, kiedy oglądając jakieś programy popularnonaukowe lub reportaże w tle jako podkład muzyczny przeważnie puszczana była muzyka elektroniczna, a że elektroniczne dźwięki były dla mnie czymś zupełnie nowym, niesamowitym to kiedy tylko coś takiego się pojawiało zaraz podłączałem swój magnetofon i nagrywałem. Później słuchałem w kółko nagranych fragmentów, oczywiście wraz z dialogami w tle, które bardzo mi przeszkadzały. Takie właśnie były początki, a było to gdzieś końcem lat 70, a początkiem 80.Jednak momentem kulminacyjnym była pewna audycja w radiu kiedy to przedstawiono całą dyskografię Jean'a - Michel'a Jarre'a (jeśli dobrze pamiętam był to prawdopodobnie 1983 r.). Akurat słuchając wtedy pierwszy raz audycji, trafiłem na drugą płytę w dorobku Jarre'a czyli „Equinoxe" i tu mnie totalnie zatkało!!! Słuchając tego albumu nie mogłem pojąć jak można skonstruować tak perfekcyjną muzykę z tak zaskakującymi efektami ilustracyjnymi, wszystko było starannie dopracowane, przemyślane, nic dodać nic ująć. Jeszcze wtenczas nie mogłem usłyszeć stereofonii ponieważ „sprzęt" był mono, ale i tak fascynacji jego muzyką nie było brak. Muszę również wspomnieć o takich „gigantach" jak grupa Tangerine Dream i Kraftwerk... wiele wieczorów spędziłem na słuchaniu ich twórczości... i to oni byli pierwszymi, którzy rozpalili iskierkę która później przekształciła się ogień (można rzec pożar... i wtedy też narodziło się marzenie o posiadaniu syntezatora!!! Muzyka Tangerine Dream zawsze kojarzyła mi się z sekwencją, automatyką... computer music - to coś mnie zawsze kręciło. Są mistrzami brzmienia, klimatu. Nigdy nie można przejść obojętnie obok ich muzyki. Ale to nie koniec. Był jeszcze taki jeden pan... Vangelis, który podpowiedział mi że wrażliwość w muzyce jest najważniejsza... jego muzyka jest jak rosa na porannej trawie... on nie komponuje lecz maluje swoją wrażliwością... również przyczynił się do mojej fascynacji El-muzyką. A czy pamiętacie taki duet Vangelis and John Anderson... szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach pamiętają o nich tylko te roczniki które były świadkami w tamtych czasach ich sukcesów. Czas wspomnieć o kimś kto w 1995 roku został uznany w kraju za najlepszego kompozytora i wirtuoza syntezatorów czyli o... Marku Bilińskim. Nie wiem jak on to zrobił, ale przyznać trzeba, że talentu i wiedzy muzycznej nie jeden by mu pozazdrościł. Ucieczka z Tropiku i Dom w Dolinie Mgieł to dwa ogromne hity. Pozostałe nagrania również zasługują na najwyższą ocenę. Tak na marginesie ciekaw jestem jaka będzie jego najnowsza produkcja, która miała ukazać się na początku 2008 r. Podsumowując mogę powiedzieć, że radiowe audycje które były nadawane w latach 80 np. „Studio Stereo", gdzie można było usłyszeć nowości płytowe takich wykonawców jak Tangerine Dream, Klausa Shulze, Vangelisa, Jean'a - Michel'a Jarre, Kitaro, Isao Tomity, Kraftwerku to właśnie między innymi one ukształtowały dzisiejsze moje zainteresowania i na nich się wychowałem.
Kto jest Twoim muzycznym wzorcem?
Boję się na to pytanie odpowiadać... bo zaraz zostanę znokautowany (śmiech). Przeważnie nowi twórcy El-muzyki przedstawiając się mówią, że tworzą w stylu Jarre'a....że to Jarre jest ich wzorcem... i tu już w oczach odbiorcy czy też zainteresowanego przychodzi taka myśl: aha, podoba mu się muzyka Jarre'a, więc sam chciałby mu dorównać i zrobić taką karierę muzyczną, być tak popularnym, mieć miliony fanów, dawać gigantyczne koncerty, itd. Itd. więc kupił sobie instrument i dookoła bębni, że tworzy w stylu Jarre'a i chce się w ten sposób zareklamować........ i tak oto tenże nowy „elektroniczny twórca" rozpoczynający przygodę z muzyką po takim „wstępie" zostaje zaszufladkowany i skazany na porażkę. Być może się mylę... ale tak właśnie wielu ludzi traktuje tego typu opisy o swoim wzorcu czy też stylu muzycznym - a kontakt z pierwszą informacją o artyście jest zawsze najważniejszy. No więc kto jest moim muzycznym wzorcem? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie... powiem tak: byli nimi dwaj muzycy, Jean - Michel Jarre i Marek Biliński. Ich styl odpowiada mi najbardziej Powiem szczerze, że nie chce się wzorować na ich muzyce, ale jestem tak przesiąknięty ich twórczością, że pomimo własnych pomysłów ciągle gdzieś pojawiają się elementy przypominające styl tychże wymienionych muzyków. Od kilku lat słucham ich tylko okazjonalnie (praktycznie kilka razy w roku) dawniej było inaczej. Ale właśnie oni poprzez swoją muzykę rozwinęli moja wyobraźnię i wskazali w jakim kierunku pójść dalej... Moim zdaniem każdy musi mieć swój wzór do naśladowania, od czegoś trzeba zacząć i kogoś podpatrzeć. Przecież dlatego chodzimy do szkół, aby czegoś tam się nauczyć, mieć jakieś przykład a więc nie po to są szkoły abyśmy uczyli nauczycieli a wprost przeciwnie. Więc słuchanie muzyki również jest swego rodzaju szkołą, która pokazuje i uczy co można zrobić jak ona może zabrzmieć co poprawić i który guzik nacisnąć. Nikt nie jest fenomenem, który od początku wie wszystko.
Oczywiście nie wolno zapominać o najważniejszym, że muzykę trzeba kochać (to nie ma nic wspólnego z Walentynkami- nie zmuszać się do jej tworzenia, ale robić to z przyjemnością. Jeśli nie możesz doczekać się momentu spotkania z klawiaturą i dźwiękami... jest to dobry znak:-) Natomiast jeśli twoim napędem do tworzenia jest marzenie o sławie, zgarnięciu ogromnych pieniędzy i z tym związanych przywilejów, jest to z góry porażka. Chociaż to jest tylko moje zdanie na ten temat, być może wmawianie sobie na siłę, że jest się genialnym muzykiem pomoże komuś osiągnąć sukces... w co wątpię
Opowiedz coś więcej o swojej rodzinie ?
Mam wspaniałą rodzinę, cudowną żonę, dzieci...
Żona również zajmuje się muzyką, ale z tą różnicą że jest z wykształcenia muzykiem. Jej „konikiem" jest wokal. Ostatnio również ukończyła studia na AM we Wrocławiu kierunek „muzykoterapia". Dużo pracuje z dziećmi, również z niepełnosprawnymi. Poprzez muzykę można naprawdę wiele zdziałać. Muzyka leczy - co jest udowodnione naukowo. Jest to ciężka praca wyczerpująca, ale przynosząca satysfakcję (z efektów tejże pracy).
Jak wszyscy mamy swoje marzenia, które chcielibyśmy kiedyś zrealizować, jednym z nich jest studio nagrań w którym można było by w zaciszu domowym realizować swoje pomysły.
Cóż tu mogę jeszcze rzec? Jeśli już ktoś poznał listę tytułów ostatniej płyty „Music Planet" to znajdzie tam dwa dziwne, a raczej tajemnicze tytuły a mianowicie; Planeta Gabea i Planeta Aleo. Wyjaśniam szybciutko o co chodzi. W 2005 roku przyszły na świat dwie córeczki jak się łatwo domyśleć bliźniaczki, więc planeta Gabea to dedykacja dla Gabrysi natomiast planeta Aleo dla Olusi... no i oczywiście od 2005 roku zrobiłem sobie przerwę w muzykowaniu ponieważ po narodzinach „nowe stereo - kanał lewy Gabrysia - kanał prawy Olusia" przekroczyły poziom decybeli i tworzyć muzyki niestety przez jakiś czas się nie dało. Ale z biegiem czasu wszystko się zmienia. Stopniowo powoli w domu znowu muzyka zaczęła powstawać i w ten oto sposób nagrana została „Muzyczna Planeta".
Jakie plany muzyczne na najbliższy okres?
Jeśli to pytanie odnosi się do nagrania kolejnej płyty to jak już wcześniej zasugerowałem, tematem będą powiedzmy problemy ze stabilnością systemów... oczywiście nie tylko Windows'a (śmiech). Główną rolę zagrałyby tutaj komputery i wszelkie urządzenia, które miałyby na celu ułatwienie człowiekowi pracę czy też jak to zazwyczaj bywa, przysporzenia problemów, mam tu na myśli również sequencerów.
Ale to, co w tym momencie zaplanuje za jakiś czas może okazać się już tylko historią, przyjdzie inny pomysł i wszystkie plany w jednym momencie można przekreślić.
Aby stworzyć ciekawy temat, motyw by muzyka była inna od wcześniejszych numerów, aby stworzyć coś zupełnie innego, do tego potrzebne są zupełnie nowe brzmienia coś, co pobudzi wyobraźnię. Każdy, kto tworzy wie najlepiej jak pracuje wyobraźnia w oparciu o nowe doznania dźwiękowe. Ciągle marzy mi się rozbudowa warsztatu muzycznego, ale w dalszym ciągu kończy się tylko na marzeniach.
Co z ostatnich dokonań w el muzyce zwróciło Twoją uwagę?
Raczej nic się takiego nie wydarzyło, co aż tak bardzo przykułoby moją uwagę. A może po prostu coś przegapiłem - i jest to możliwe, bo nie śledzę na bieżąco muzycznych wydarzeń, troszkę się w tym zaniedbałem.
Owszem, rok temu czekałem na najnowszy album Jarre'a „Teo & Tea" i miałem iskierkę nadziei, że coś się zmieni i znowu zaskoczy nas swoją muzyką... niestety, to już nie te klimaty co kiedyś...
Jednak nie mogę mieć do Jarre'a żalu, ponieważ i tak już zrobił dużo, Oxygene czy Equinoxe i inne dzieła z początku lat 80-siątych do dziś są dziełami nie do przebicia. Jarre już dawno zapracował sobie na emeryturę. No cóż, teraz czekam na „wejście" Marka Bilińskiego. Gdzieś na dniach ma ukazać się jego najnowsza produkcja, pożyjemy zobaczymy... raczej usłyszymy.
Jak myślisz, jaki jest stan polskiej i nie polskiej el muzyki? Przedzawałowy czy może jednak...?
Trudno powiedzieć... Wydaje mi się, że kilka lat temu był jak to nazwałeś stan przedzawałowy, ale nadeszły czasy, kiedy to praktycznie każdy może być twórcą muzyki (tym bardziej elektronicznej). Postęp technologiczny i rozbudowa PC-ta standard MIDI, sequencer, pozwala na komponowanie muzyki w bardzo prosty sposób. W domowych warunkach powstają niekiedy dzieła, które mogą konkurować z profesjonalnymi wydawnictwami.
A oto jeden z przykładów, gdzie polskiej el-muzyki nie brakuje, nie ma co daleko szukać, zaglądając na stronę serwisu www.mooza.pl można powiedzieć, że jest naprawdę nie źle. Jest tylu artystów, którzy promują swoje dokonania i reklamują swoje najnowsze dzieła. Wiadomą rzeczą jest, iż każdy muzyk rozpoczynający przygodę z dźwiękiem od „zera" ma bardzo trudne zadanie. Nikt go nie zna i nikt na początku nie zwraca uwagi i nawet nie ma ochoty na przesłuchanie nawet fragmentu jego dzieł. I tu tkwi błąd. Trzeba jednak poświęcić trochę czasu i przesłuchać kawałki, które mogą się później okazać tym, czego tak długo szukaliśmy.
Tak więc, jest wielu zdolnych, młodych, utalentowanych, ambitnych muzyków, tylko trzeba ich odkryć.
A co dzieje się za granicą? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, sądzę że jest kilku artystów, którzy przebili się przez mur innych gatunków muzycznych (raczej tych królujących na dyskotekach), ale nie jest to klasyka muzyki elektronicznej, jakiej nam trzeba.
Dlaczego nie starasz się promować szerzej - Jamendo, zagraniczne labele? A może jednak coś się kroi?
Nie staram się specjalnie zareklamować. Może brak czasu, a może po prostu muzyka nie jest jeszcze na to gotowa... i ja również.
Gdybym tylko i wyłącznie zajmował się muzyką i chciał z niej „przeżyć", prawdopodobnie rozglądał-bym się za jakąś promocją, aby wyjść na światło dzienne (poza internet), ale jak na razie traktuję to jako zabawę z dźwiękiem... przyznając się do tego, że bardzo to wciąga. Wszystkie emocje, jakie we mnie drzemią przelewam na dźwięki czy też melodie. Wiem również, że bez muzyki nie potrafię żyć... Pewnie zabrzmi to banalnie, ale muzyka elektroniczna jest dla mnie tlenem, bez którego jak każdy wie... żyć się nie da. Jak na razie oddycham muzyką tą z lat 80-siątych, bo jak dla mnie jest najbardziej zdrowa.
Jak nazwałbyś swój styl muzyczny?
Electro-pop, synth-pop... Trudno powiedzieć jednoznacznie, które z określeń najlepiej pasują. Staram się łączyć różne style. Często moje utwory powstają wbrew prawom muzyki, nie zawsze stosując ścisłych zasad, jakie obowiązują. Popełniając pozornie błędy, czasami można odkryć coś nowego. Są to dźwięki połączone w melodię. (śmiech)
Dziękuję za wywiad i życzę kolejnych udanych płyt.
Rozmawiał Darek „spawngamer" Długołęcki
spawngamer
« powrót